To,
co wydawało się jej być rajem – dom nad rzeką, mąż, którego kochała, dzieci
jedzące prażoną kukurydzę przed telewizorem – z dnia na dzień stało się
piekłem.
Rzeszowskie ulice najpiękniej wyglądały
po zmroku. W szczególności w grudniu, kiedy całe miasto szykowało się do
obchodów świąt Bożego Narodzenia. Kolejne płatki śniegu delikatnie stroiły
mieniące się wieloma barwami ulice. Zakochani kręcili się po Starym Mieście,
korzystając z uroków wolnego wieczoru oraz świątecznego klimatu. Nikt nie
zawracał sobie głowy młodą dziewczyną, która wlokła się niemrawo, co chwila
ocierając mokre od łez policzki. Nikogo nie interesował fakt, iż całe jej
idealne życie nagle legło w gruzach. Nic - czego oczekiwała po tym powrocie do
Polski - nie było takie samo. Rzeszów nie był już taki sam. Ludzie nie
interesowali się cudzym życiem. Zima nie była taka sama. Dotychczas nie była
sobie w stanie przypomnieć, kiedy ostatni raz tak wiele śniegu spadło w tych
okolicach. Paul nie był już taki sam. Paul okazał się podłym zdrajcą. Zawiódł
jej zaufanie i była pewna, że nie dopuści do tego, by je odzyskał. W dalszym
ciągu pamiętała, jak obiecywał trwać przy jej boku. Przekonał, że jednak warto
kogoś pokochać. Pokazał, jak pięknym może być uczucie miłości. Ta nie była
prawdziwa. Jeśli się kogoś kocha, to nie można go przecież zdradzić.
Nie odczuwała zmęczenia. Nogi niosły ją
same. Nie patrzyła dokąd zmierza. Kaptur zarzuciła na głowę, zmarznięte dłonie
schowała do kieszeni kurtki, a szalik niedbale okręciła wokół szyi. Była nieco
zaskoczona zdając sobie sprawę, iż trafiła na tak dobrze jej znane osiedle. Nie
chciała liczyć kilometrów, które pokonała. Zerkanie na zegarek również było
zbędne. Ostatnią osobę widziała w chwili, kiedy mijała Podpromie. Teraz zapewne
dochodziła godzina druga, może trzecia. Z ulgą stwierdziła, iż bramka
prowadząca na posesję jest otwarta. W śniegu sięgającym kostek pokonała kilka
kroków, zatrzymując się po chwili. Nie była przekonana, czy powinna zadręczać
innych ludzi swoimi problemami. W szczególności, że był środek nocy. Westchnęła
cicho, zadzierając głowę. W oknie na piętrze dostrzegła wątłe światło, które
sączyło się przez roletę. Zagryzła dolną wargę. Pokonanie kolejnych metrów przyszło
jej pokonać zdecydowanie łatwiej. Nie zawahała się nawet wciskając dzwonek do
drzwi. Wątpliwości przyszły minutę później, kiedy zamek szczęknął cicho.
-
Mira? – Zapytał Alek niskim głosem. Najwidoczniej jednak nieco przysnął.
Zwiesiła głowę mając nadzieję, że kilka kosmyków skutecznie przysłoniło ślady
po łzach. Nie, nie udało się. Siatkarz chwycił ją za ramiona i wciągnął do
przedpokoju. Drżała z nerwów, zmęczenia i zimna.
-
Mira, co się stało? – Szepnął, zdejmując z dziewczyny kurtkę. Nie odpowiedziała,
a jedynie pokręciła głową ledwo zauważalnie. – Chodź, ciepłej herbaty się
napijesz.
Achrem poprowadził blondynkę do kuchni,
w której jeszcze niedawno spożywali wspólne śniadanie. Zazdrościł wtedy
Lotmanowi takiej dziewczyny. Teraz natomiast miał ochotę wsiąść w samochód i
zabić Amerykanina. Mira nie przyszłaby tutaj bez powodu w środku nocy. Jej
zapłakane oczy mówiły same za siebie. Cierpiała. Co gorsza wyglądało na to, że
zamknęła się we własnym świecie.
Zrobienie herbaty zajęło kilka minut. W
tym czasie Mira pociągała głośno nosem, łzy wycierając w rękaw bluzy. W to samo
była ubrana poprzedniego dnia, kiedy to siedzieli w kawiarni. Achrem zacisnął
dłonie w pięści. Jak można doprowadzić dziewczynę do takiego stanu? Starał się
patrzeć na to wszystko z dystansem. Próbował zrozumieć obie strony i dostrzegł
wreszcie swoją winę. On również skrzywdził Dobrowolską. Prosiła, żeby był
szczery, ale nie mógł się zdobyć na tych kilka słów prawdy.
-
Zdradził mnie – szepnęła po godzinie blondynka, w dalszym ciągu oplatając
szczupłymi palcami kubek. Herbata zdążyła wystygnąć, a poczucie winy zdołało
przytłoczyć Alka.
-
Mira myślę, że…
-
Nic o tym nie wiedziałeś, prawda? – Zapytała z nadzieją w oczach. Wierzyła
głęboko, że w Rzeszowie jest choć jedna osoba, której będzie mogła zaufać.
-
Nie wiedziałem – odpowiedział Achrem cicho, przeklinając w myślach własną
głupotę. W dalszym ciągu będą go dręczyć wyrzuty sumienia. No i czym się różni
od Paula? Okłamuje ją! Zawodzi zaufanie Mirelli i Maćka, który z chęcią za to
kłamstwo by go zabił.
Tej nocy dziewczyna się już nie
odezwała słowem. Po jej policzkach w dalszym ciągu spływały łzy pełne bólu i
rozpaczy. O czwartej nad ranem Alek zdecydował się zaprowadzić ją do sypialni.
W szafie odnalazł koszulkę oraz dresowe spodnie, które mogły pasować na Mirę.
Kiedy wróciła przebrana i w dalszym ciągu zapłakana, dostrzegł w jej oczach
nieme pytanie. Nie mógł odmówić. Ułożył się obok, wtulając nos w jej gęste
włosy. Pachniała truskawkami i bitą śmietaną. Zdawało mu się, że może pokochać
ten zapach. Ale nie powinien. Mirella znalazła się na życiowym zakręcie, a on
przecież nie powinien tego wykorzystywać. Choć musiał przed samym sobą
przyznać, iż czuje w tej chwili do Lotmana prawdziwą nienawiść. Pragnął
najpierw mu wszystko wygarnąć, a na koniec przywalić. Należało mu się.
-
Dziękuję – usłyszał jej cichy szept na chwilę przed tym, jak zasnął.
W tym samym czasie Paul Lotman w
dalszym ciągu miotał się po swoim mieszkaniu, co pięć sekund wybierając numer
blondynki. Chciał jej wszystko wyjaśnić. Przecież nie kochał Claire. To był
tylko głupi błąd. Gdyby wiedział, jakie może on nieść ze sobą skutki… Ale jest
człowiekiem dorosłym i powinien ponosić konsekwencje swoich czynów. Zdradził
dziewczynę, którą musiał oswoić z uczuciem prawdziwej miłości. Zawiódł nie
tylko ją, ale również siebie samego. To nie tak miało wyglądać. Jeszcze we
Włoszech wierzył, że będą żyć ze sobą długo i szczęśliwie. Widział ją u swego
boku do końca życia. Gdzieś tam miała biegać gromadka maluchów, które miałyby
jego oczy oraz cudny uśmiech Mirelli.
-
Paul, przestań się zadręczać – westchnął Zbyszek, leniwie przerzucając kolejne kanały
w telewizji. Jak zwykle nie mógł znaleźć dla siebie niczego ciekawego. – Pewnie
poszła do rodziców.
-
Jest przekonana, że jej nienawidzą.
-
To pewnie zaraz wróci.
-
Już prawie świta, Zibi. Mogła gdzieś się zgubić, zamarznąć…
-
Panikujesz – westchnął Bartman, z rezygnacją wyłączając telewizor. – Wszystko
musi być w porządku, jeśli nie dzwoni jeszcze policja, czy szpital.
Paul zbladł. Nie pomyślał nawet o tym,
by zgłosić zaginięcie Mirelli. Będzie musiał wtedy powiedzieć, dlaczego wyszła
w tą mroźną noc. Zdradził ją i ta myśl dopiero teraz zaczęła porządnie kłuć w
serce. Oparł się o ścianę, zsuwając się po chwili na podłogę. Twarz ukrył w
dłoniach. Och, gdyby tylko mógł cofnąć czas! Nigdy by nie wyjechał z Włoch. Nie
musiałby zostawiać Miry, którą przecież tak bardzo kochał. Jak w ogóle mógł
zwątpić w to uczucie? Powinien teraz ją odnaleźć. Musiał! Przez krótką chwilę
rozważał, czy nie zadzwonić do Maćka. Pewnie całkiem nieźle by mu się za to
oberwało, ale przynajmniej poszukaliby Miry we dwójkę.
-
Paul, idź spać. Do rana pewnie się wszystko wyjaśni.
Przyjmujący poderwał się z miejsca,
chwycił kurtkę, założył buty i szybko opuścił mieszkanie. Przebywanie z
obojętnym Bartmanem zaczynało działać mu na nerwy. Chciał wyrzucić go z
mieszkania, ale nie mógł się na to zdobyć. Miał na głowie zupełnie inne sprawy.
Mirella była najważniejszą. Musiał ją odnaleźć i chyba wreszcie wpadł na
pomysł, gdzie ją szukać. Wsiadając do samochodu odtwarzał w myślach drogę do
domu kapitana rzeszowskiej drużyny. Mira ponoć się całkiem dobrze z nim
dogadywała. Jeśli szukała pocieszenia, to mogła udać się do Achrema. To w
prawdzie jest ładny kawał drogi, ale miał nadzieję, że wzięła taksówkę. Innej
opcji nawet nie chciał brać pod uwagę.
Zatrzymał samochód na podjeździe.
Wszystkie światła w domu były pogaszone. Nic dziwnego, dochodziła godzina
piąta. Paul nie mógł czekać. Musiał wiedzieć, czy z Mirą wszystko w porządku.
Wybrał szybko numer Alka.
-
Halo? – Odezwał się Białorusin zaspanym głosem.
-
Czy Mira jest u ciebie?
-
Och, Paul. – Chwila ciszy i jakieś poruszenie. Żadne ze świateł się nie
zapaliło. – Tak, Mira jest tutaj. Właśnie zasnęła.
-
Jestem pod twoim domem. Wpuścisz mnie? Chciałbym z nią porozmawiać.
-
Nic z tego.
Takiej odpowiedzi Paul się nie
spodziewał. Zamarł na krótką chwilę, przecierając twarz dłonią. Był już
zmęczony zamartwianiem się o Mirellę oraz zastanawianiem się nad tym, co mógłby
zrobić inaczej. Przecież nie mógł cofnąć czasu. Powinno mu wystarczyć, że
dziewczyna jest bezpieczna w domu Alka, ale przecież nie mógł tak po prostu
odjechać. Czuł, że musi ją przeprosić.
-
Tylko pięć minut. Nie więcej, proszę.
-
Paul, wiem co się stało – odparł chłodnym tonem Achrem. – Sądzę też, że Mirelli
przyda się kilka dni odpoczynku.
-
Ale ja nie chcę od niej odpoczywać – jęknął Lotman.
-
Trzeba było myśleć o tym wcześniej. Zanim ją zdradziłeś.
Amerykanin walnął dłonią w kierownicę.
Sprawy zaszły zdecydowanie za daleko.
Nie wiem jak to się stało, że nie dodałam tego rozdziału. Myślałam, że to już pora na ostatni, a to jeszcze nie. Za tydzień ;)
Ooo nie. Jak to pora na ostatni? Że niedługo koniec? :(( Nie podoba mi się ta opcja. Rozdział cudny.
OdpowiedzUsuńPaul mądry po fakcie. Trzeba było myśleć wcześniej, ale może jakimś cudem nie jest za późno?
Lepiej, żeby Alek był szczery. Jedne kłamstwa już ją zraniły. Ciekawa jestem jak skończy się ta cała sytuacja, bo łatwo bohaterowie nie mają.
Nie, jak to pora na ostatni? Jak to, że niedługo koniec? :(( Nie podoba mi się to :(
OdpowiedzUsuńRozdział cudny, jak zawsze. Paul mądry po fakcie... Ale może jakoś nie jest jeszcze za późno?
A Alek... Lepiej, że był szczery, bo kłamstwa Mirę już zraniły.
Jestem bardzo ciekawa, jak skończy się ta sytuacja, bo bohaterowie w końcu łatwo nie mają.
Pozdrawiam! :)
Jaki ostatni?! :<
OdpowiedzUsuńAlek musi być szczery, bo na kłamstwach, tak jak Lotman, za długo nie pojedzie.. Natomiast Paul już spieprzył wszystko co można było. Na miejscy Mirelli nie wiem czy byłabym w stanie mu wybaczyć.
Swoją drogą, nie mam już gadu gadu, więc poinformuję Cię tutaj o ostatnim rozdziale na melodramatyczni.blogspot.com
Pozdrawiam,
Chiyeke
Paul mógł wcześniej pomyśleć nad konsekwencjami swojego zachowania, teraz to już chyba trochę za późno, żeby to naprawić.
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy.
Pozdrawiam. : )
wielbie całą sobą los, który sprawił, że jest jeszcze jedna część tego cuda <3
OdpowiedzUsuńBędę ubolewać nad zakończeniem tej historii. Kuźwa, strasznie tęsknić będę. No, przynajmniej jeszcze jedną częścią się pozachwycam <3
OdpowiedzUsuńPaul, co żeś ty zrobił? Wcześnie ci się przypomniało, że jednak nie możesz bez niej wytrzymać, serio.
Biedna Mira, akurat ona.
Najlepsze jest to, że dalej nie mam pojęcia jak Ty to zakończysz, żadnych bladych przebłysków. Nic.
Będę siedzieć i wyczekiwać kolejnego rozdziału. Życzę dużo weny i pozdrawiam :)
Paul mógł pomyśleć wcześniej, teraz już jest za późno. Będąc na miejscu Mirelli nie wybaczyłabym mu tego, nie byłabym w stanie.
OdpowiedzUsuńZbieralam się i zbierałam żeby zapytać kiedy nowy. Wchodzę żeby w końcu zapytać a tu o jest :D widziałam że doczekam ;D Cóż Lotman Łosiu... Nie tylko mądry polak po szkodzie. Mira nie ma lekko na jej miejscu bym Paulowi tak łatwo nie odpuscila. Za to Alka zupełnie nie ogarniam. Może więcej odpowiedzi da nowy rozdział ;)
OdpowiedzUsuńXoxo K.
Ja swojego nastawienia anty-Paulowego nie zmieniam. Choć wierzę, że żałuje. On naprawdę ma wyrzuty sumienia i chciałby to wszystko naprawić. Tylko, że ja na miejscu Mirelli kazałabym mu spadać i mam nadzieję, że ona tak zrobi. Trochę kwas z Alkiem. Wiem, że on też okłamał Mirellę, ale hej! nie porównujmy takiego kłamstwa do zdrady. Choć boję się tego momentu jak Mira dowie się prawdy. Alek mógł jej powiedzieć przy tej herbacie, że wiedział. A Mira powinna zrozumieć, że nie mówił jej, bo to od Paula powinna się dowiedzieć co jej zrobił.
OdpowiedzUsuńI trochę mnie niepokoi to, że został już tylko jeden rozdział. Bo to tak w sam raz, żeby odegrać wielkie pogodzenie Lotmana z Dobrowolską. A ja nie chcę takiego scenariusza :/ Chcę ją z Alkiem!
Oesu, nie . Nie, nie, nie, nie, nie - nie kończ tego! Niech to się tak ciągnie i ciągnie... tylko szczęśliwie ; D
OdpowiedzUsuń