Była
dumna z samej siebie, że w końcu zdobyła się na odwagę, by pożegnać się z
życiem.
Siedziała w pokoju, który pogrążony był
w zupełnych ciemnościach. Jedynym źródłem światła mogłoby być to przedostające
się z korytarza przez niewielką szparę pomiędzy drzwiami a podłogą, ale nie
było komu go zapalić. Pozostała zupełnie sama z myślami, które niebezpiecznie
zmierzały w rejony, które zdawała się już kiedyś pożegnać na dobre. Miała
nadzieję, iż już nigdy nie będzie popadać w depresyjne stany, z których nie ma
przecież łatwego wyjścia. Otoczyła się murem nie do przebicia. Nawet Alek – u
którego zdecydowała się na jakiś czas zamieszkać, póki nie ułoży sobie w głowie
kilku spraw – zaczynał mieć jej dość. A może zrozumiał, że pustymi słowami nic
nie zdziała? Najczęściej przychodził do pokoju i po prostu siedział. Bez słów,
ani zbędnych gestów. Zajmował się swoimi sprawami, a jego obecność zupełnie
wystarczyło.
Teraz właściciel domu znajdował się na
treningu. Miał wrócić z niego za godzinę, może dwie. Nerwowo zaciskała szczupłe
palce na skrawku kołdry. Poszewka mokra już była od łez, które znów nie chciały
przestać płynąć. Próbowała być silna i wmawiać sobie, że to przecież nie jest
koniec świata. Paul nie jest jedynym facetem. Wystarczy spojrzeć na
Białorusina, który już zrobił dla niej tak wiele. Teoretycznie powinna
pozbierać się w garść, unieść głowę i powiedzieć Lotmanowi, że nigdy nie
zasługiwał na kogoś takiego jak Mirella Dobrowolska.
Nigdy nie należała do osób odważnych.
Przynajmniej w kwestii poważnych rozmów w cztery oczy. Rozważając wszelkie,
możliwe scenariusze zdecydować mogła się tylko na jeden. Ostateczny. Ten, od
którego nie będzie już odwrotu. No ale skoro powiedziała już pierwsze słowo,
musi to dokończyć.
Niczym cień przemknęła do kuchni. Nie
musiała zbyt długo przeszukiwać szuflad by znaleźć to, czego w tej chwili
potrzebowała najbardziej. Ostrze noża złowrogo odbiło światło ulicznej latarni,
zatrzymując się na krótką chwilę na bladej twarzy blondynki. W jej oczach
pojawiła się determinacja. Musiała zmuszać swój racjonalny umysł do zrobienia
kolejnych kroków w stronę łazienki.
Kowal był jednym z tych trenerów,
którzy to cechują się prawdziwym powołaniem. Nie dało się przed nim niczego
ukryć. Wystarczyło kilka złowrogich spojrzeń posłanych w stronę Lotmana, a
wszystko stało się niemal jasne. Nie uśmiechało się Alkowi, iż będzie musiał
trenerowi spowiadać się z prywatnych spraw. Może i rzutowały one na grę oraz
atmosferę w zespole, ale to zdecydowanie nie była jego sprawa. Kiedy Kowal
poprosił o uściśnięcie dłoni na zgodę… Nie mógł tego zrobić. Z drugiej strony
nie chciał przecież wylecieć z drużyny. Pracował ciężko na to wszystko, co
osiągnął. Jakiś Paul Lotman nie mógł tego zaprzepaścić.
-
Panowie, przestańcie się zachowywać jak małe dzieci – mruknął już mocno
poirytowany trener. – Musicie jeszcze przez jakiś czas grać w jednej drużynie,
a ja nie chcę konfliktów, żeby było jasne.
Paul wpatrywał się w czubki własnych
butów. Nie, zdecydowanie nie był sobą. Utracił najważniejszą osobę w swoim
życiu i dobrze wiedział, iż odzyskanie Mirelli będzie praktycznie niemożliwe.
Po części z powodu Alka. Lotman był niemal pewien, iż Achrem zrobi wszystko, by
dziewczyna z nim nie rozmawiała. Popełnił błąd. Ale przecież żałował! Czy nie
zasługiwał na drugą szansę tak mimo wszystko?
-
Będziesz mógł porozmawiać z Mirą – westchnął Alek, wyciągając rękę w stronę
Paula. – Oboje będziecie się męczyć póki nie powiecie tego, co leży wam na
sercu.
-
A jeśli nie będzie chciała ze mną rozmawiać?
-
To już nie moje zmartwienie, Paul. Nie będę jej do niczego zmuszać.
Obaj siatkarze wymienili
porozumiewawcze spojrzenia. Lotman nie miał wątpliwości, że rolę anioła stróża
Mirelli pełnić teraz będzie Alek. Sam ostatnio przeszedł przez rozstanie. Stali
się sobie bliżsi.
-
Bartman – szepnął Achrem, zajmując miejsce za kierownicą swojego samochodu. –
Obaj wiemy bardzo dobrze, iż to wszystko jego wina.
-
Myślałem, że niczego jej nie powie. Obiecał.
-
Całkiem niezły z niego kombinator. Nie wiem dokładnie jak to wyglądało, ale
musiał zawrzeć z Claire jakiś układ.
-
Ona pewnie nawet nie jest w ciąży – westchnął Paul. – Dlaczego mi to zrobili?
-
Bo na to zasłużyłeś.
Weszła do łazienki. Nie mogła już
patrzeć na własne odbicie, które prezentowało się marnie. Zapuchnięte oczy,
ślady po łzach na policzkach, włosy w nieładzie i to posępne spojrzenie.
Straciła wszelką nadzieję. Jej idealny świat się zawalił. Nic nie było takim,
jak to sobie wyobrażała. Wróciła do Rzeszowa, by być ze swym ukochanym. Paul
przecież obiecał, iż będzie ją kochać bez względu na wszystko. Wiedział jak
łatwo ją spłoszyć i zawieść. W którym miejscu popełniła błąd? Dlaczego
postanowiła uwierzyć, że jednak prawdziwa miłość istnieje, a Lotman będzie tym
jedynym?
Drżącymi palcami chwyciła żyletkę,
którą znalazła w kuchni. Ponoć to właśnie ci z pozoru najtwardsi są też
najłatwiejsi do złamania. Mira już nie mogła tak dłużej żyć. Skoro nie zaufa
nigdy więcej, to jaki był sens aby dalej to wszystko ciągnęła. Musiała zdobyć
się na odwagę by zrobić krok za ostateczną granicę.
Pierwsze cięcie nie było przyjemne.
Potwornie bolało, ale po chwili przyszła również chwila ulgi. Kiedyś na widok
krwi mdlała. Teraz patrzyła na nią z zadowoleniem. Usiadła na podłodze,
wykonując kolejne cięcia. Nie minęło zbyt wiele czasu, kiedy zaczęła tracić
kontakt z rzeczywistością. Ciemne plamy przed oczami, coraz cięższy oddech –
oznaki, że nie pozostało jej już wiele czasu. Jakimś cudem dotarł do niej
jeszcze szczęk otwieranego zamka od drzwi wejściowych.
-
Mira!
Nie mogła odpowiedzieć. Nie chciała aby
Alek ją odnalazł. Była mu wdzięczna za wszystko, ale nie mógł już jej uratować.
Świat gdzieś umknął. Nie docierały już do niej żadne dźwięki. Wydawała ostatnie
tchnienie.
-
Mira…
Paul chwycił się kurczowo drzwi od
łazienki. Krew. Wszędzie mnóstwo krwi, a w tym wszystkim ona. Blada i
nieprzytomna. A może już nieżywa. Wyglądała niczym śpiąca królewna. W bajce
jeden pocałunek wystarczył, aby przywrócić ją do życia…
Nawet nie zdał sobie sprawy, że klęczy
w kałuży krwi, ściskając mocno jej bezwładne ciało. Nie próbował nawet
zapanować nad łzami, spływającymi po policzkach. Zawiódł Mirę. Zawiódł ją.
-
O Boże – jęknął Alek, wydobywając z kieszeni telefon. Jakimś cudem zachował
trzeźwość umysłu i wybrał numer ratunkowy. Nie mógł uwierzyć, że jest już za
późno. – Paul, czy ona…
Paul nie odpowiedział. Jedyne o czym
marzył, to znaleźć się teraz razem z nią. Pragnął cofnąć czas do chwili, gdy
spotkali się pierwszy raz. Przeszedłby obok Mirelli obojętnie i nigdy by jej
nie zranił.
-
Mira, przepraszam – wyszeptał wiedząc, że jest już za późno.
Także ten. Żegnam się z tym opowiadaniem i dziękuję Wam, że byliście ze mną mimo wszystko. Bo były przerwy, rozdziały napisane tragicznie (chociaż wiele ich nie było). Może jeszcze zawrę jakiś epilog, ale nie mogę niczego obiecać. Szczęśliwego zakończenia być nie mogło już po samym prologu opowiadania. Mam nadzieję, że jakoś bardzo Was nie zawiodłam. Łzawego pożegnania ze mną jeszcze nie będzie, bo dwa opowiadania w dalszym ciągu się piszą oraz publikują. I zapraszam na nie serdecznie: Zapach Kawy oraz Miłości Manifest.
Podmieniłas nóż na zyletke. Pierwsza! Klepie ale więcej treści jutro bo mnie rozwaliłas i muszę pomyśleć
OdpowiedzUsuńXoxo K.
Jak łatwo zdmuchnąć ludzkie życie...Mira pozująca na silną dała się złamać jak patyk pod naporem wiatru. Może dla tego ze nie miał jej kto pomóc. Jak to mówią trudno...Taki lajf...Tylko niech Lotman to odpowiednio przeżyje. Zasłużył na cierpienie...Debil
UsuńOch... No tak, nie mogło się to zakończyć szczęśliwie,ale nie odbierając sobie życie. Nie jest to żadnym rozwiązaniem,a żaden facet nie zasługuje na takie poświęcenie,kimkolwiek by nie był...
OdpowiedzUsuńDziękuję jednak za całość,bo dla mnie napisana wspaniale :)
Pozdrawiam :)
Ryczę. Od połowy rozdziału miałam łzy w oczach.
OdpowiedzUsuńWiedziałam, ze to tak się dobrze nie skończy i chyba nawet domyślałam się jaki koniec będzie, ale to nic nie zmienia. Rozwaliłaś mnie tym całkowicie.
Opowiadanie cudowne i bardzo ci za nie dziękuję :)
;((((((( Szkoda, że to się tak właśnie skończyło. Naprawdę do końca wierzyłam, że ona będzie z Alkiem. Teraz jednak widzę, że to byłoby trochę krzywe zakończenie, bo Mirella naprawdę kochała Paula. Może to zabrzmi sadystycznie, ale i tak wolałam takie zakończenie, niż jakby miała wybaczyć Lotmanowi.
OdpowiedzUsuńNie jestem w stanie napisać teraz żadnego komentarza, który miałby jakikolwiek sens. ;(((((
OdpowiedzUsuńŚwietne było to opowiadanie, jedynie szkoda, że tak musiało się to wszystko skończyć. : (
Pozdrawiam.
Chyba się rozpisze, bo to z czym pojawiałaś się przez te ostatnie parę tygodni czy miesięcy i nie ważne, że były przerwy, komplikacje czy po prostu nie było niczego, zawładnęło mną całą, bo widzisz ja powoli żyłam tą historią. Codziennie zastanawiałam się co dalej i jakoś mimowolnie wyparłam ze świadomości myśl, że to nie będzie mieć szczęśliwego końca, że jej już nie będzie, pozostanie pustka i wiele, wiele pytań bez odpowiedzi, bo wciąż liczyłam na to, że oni będą razem na dobre i na złe, chociaż ten nasz Paul na to kompletnie nie zasługiwał, ale ona go kochała. Kochała go, prawda? I dlatego myśl, że mogłaby być z Alkiem była od początku irracjonalna. Kocham całe nie rezygnuj od zdania: ''w którym miejscu popełnił błąd'' do ''Mira, przepraszam – wyszeptał wiedząc, że jest już za późno.', kocham najbardziej na świecie. I mam nadzieje, że ona mu wybaczyła, że to zrobiła <3
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, ale nie umiem pisać komentarzy, a już kompletnie kiedy ocieram dodatkowo łzy, bo one są Kaś,
Wierzyłam do samego końca, że Mira z pomocą Alka jakoś pogodzi się z tą sytuacją a stało się niestety jak się stało. Cholernie szkoda mi Mirelli, nie powinna tego robić. Żaden facet nie jest wart naszych łez a tym bardziej żeby odbierać sobie przez niego życie. Paul jest skończonym dupkiem i dobrze mu tak. Może następnym razem się zastanowi zanim zacznie jakiś nowy związek.
OdpowiedzUsuńDziękuję za to opowiadanie i pozdrawiam:*
Musiałam wrócić do poprzedniego rozdziału bo coś mi się tu nie zgadzało i oczywiście Mel go nie przeczytała, wybacz. Już jestem na bieżąco. Samobójstwo to żadne wyjście, to ucieczka, ale tych samobójców którym się to udaje nie robi to różnicy, bo przecież nie oni będą potem żyć przez lata z wyrzutami sumienia że powinni postąpić inaczej, że są współwinni za śmierć bliskiej dla nich osoby. Ja rozumiem że Mirelli było ciężko, ale w życiu chodzi o to by walczyć, nawet jeżeli walka przyjdzie po latach spędzonych w kompletnym letargu z którego po zdradzie ukochanej osoby nie potrafimy się otrząsnąć. Szkoda mi jej bo mogła spędzić piękne życie pewnie u boku kogoś innego. Nie dała sobie na to szansy.
OdpowiedzUsuńNie wierzę, że to zrobiła. Nie wierzę, że Paul nie zdążył jej uratować. Nie wierzę, że stało to się wtedy, gdy Alek i Paul doszli do porozumienia... Jest mi cholernie smutno. Rozumiem, że musiało to ją strasznie boleć, bo zdrada i to przez ukochanego musi być okropna, ale żeby od razu popełniać samobójstwo? Przecież to najgorsze wyjście.. Nie wie, co czeka ją p,o tej niby kończącej wszystko, śmierci.
OdpowiedzUsuńBardzo polubiłam te opowiadanie, wiesz? Mimo przerw między rozdziałami. Dlatego też smutno mi się z nim rozstawać. Mam nadzieję, że doczekam się jeszcze epilogu ;)
Pozdrawiam gorąco,
Chiyeke.
Nie wierzę, że była taka hm... głupia, chociaż musiało boleć ją okropnie, że oni nie zdążyli, że nie doszli do porozumienia. Dobrze, że chociaż chłopcy jakoś się dogadali, ale nic nie zmieni tego co się wydarzyło.
OdpowiedzUsuńSzkoda, ze to koniec. i to taki smutny :(
mam nadzieję,że uraczysz nas jeszcze jakimś epilogiem :)
Nie wierze, ze to zrobiła, nie wierze, ze Paul nie zdazyl jej uratowac. Mimo wszystko mialam nadzieje, ze to sie jeszcze jakos ulozy. Dobrze, ze przynajmniej chlopaki sie dogadali...
OdpowiedzUsuńSzkoda, ze to juz koniec ;(((
Mam nadzieje, ze uraczysz nas jakims epilogiem :))
Pozdrawiam! :D
no, szkoda. szkoda, że się zabiła, trochę to oklepane, ale właściwie szczęśliwe zakończenie też byłoby oklepane. każde zakończenie robi się oklepane, więc najmniej oklepane byłoby, gdyby nagle poczuła wewnętrzne powołanie i wstąpiła do zakonu... oł gad, wybacz, udzielają mi się przedmeczowe nerwy i logika wysiada. wracając do tematu: głupio trochę, że się zabiła. szkoda mi Paula, ale jeszcze bardziej Alka, bo on ewidentnie coś do niej miał. coś romantycznego, I mean.
OdpowiedzUsuńno, to całusy,
Ś.
Hej!
OdpowiedzUsuńProwadzisz bloga/blogi o tematyce siatkarskiej? Jeśli tak, zapraszam Cię do wpisywania go na listę siatkarskich opowiadań: http://kibicowelove.blogspot.com/p/opowiadania-warte-polecenia.html. Serdecznie zapraszam i przepraszam za spam!
http://slonecznie-z-niko.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZapraszam :)
Opowiadanie o Nikolayu Penchevie :)