Trzeba
spulchniać ziemię, spieniać fale, a uczucia utrzymywać w ruchu. Cały
Wszechświat jest w ruchu, więc i my nie możemy stać w miejscu.
Uwielbiała
budzić się parę minut po godzinie szóstej, by móc w spokoju przyglądać się
śpiącemu Lotmanowi. Kochała wręcz wodzić spojrzeniem po odsłoniętej, półnagiej
sylwetce, która była tak idealna. Lubiła pogrążać się w ich wspólnych
wspomnieniach. Było w nich tyle ciepła, spokoju oraz radości. Wiedziała komu
może ufać. Jedyną osobą, która poznała jej najskrytsze tajemnice był właśnie
Paul. Swoim przyjaciołom każdego dnia mogła opowiadać o idealnym chłopaku.
Wierzyła, że nigdy jej nie zostawi. I coś poszło źle. Mogła obwiniać za to
siebie. To przecież ona rozpoczęła pasmo nieustających kłótni. Przeciwieństwa
powinny się uzupełniać, ale nawet Paul – oaza spokoju – mógł nie wytrzymać.
Chciał dać sobie spokój, wyciszyć trochę ten związek i poczekać, aż rozejdzie
się po kościach. Przejrzała go. Nie przyjął oferty z Rzeszowa bo była
najlepsza. Mógł pozostać w Weronie, gdzie zarabiałby zdecydowanie więcej.
Wybrał Rzeszów, bo ona nie chciała do niego wracać.
Wierzchem
dłoni otarła samotną łzę spływającą po policzku. Ostatni wieczór nie należał do
najgorszych. Mieli dla siebie kilka chwil. Mogli powiedzieć i zrobić wszystko.
A jednak to ona mówiła; on udawał, że słucha. Tępe kiwanie głową oraz znudzone
spojrzenie mówiło samo za siebie. Mogła się starać i udawać. Właściwie oboje
stawali się coraz lepszymi aktorami we własnej tragedii, która nawet nie
próbowała przeistoczyć się w komedię lub gorący romans. I gdzieś we wnętrzu
obolałej duszy zaczęła pojawiać się jedna myśl, że może warto zakończyć to już
teraz. Po co czekać do ostatniego aktu. W nim nie wydarzy się nic dobrego. Ona
będzie cierpieć, on będzie udawać, że wszystko jest w porządku.
Powoli
wyplątała się z objęć Paula i po cichu opuściła sypialnię. Gorąca kawa z samego
rana była tym, czego potrzebowała o poranku. Głęboko wierzyła w to, iż kofeina
odgoni czarne myśli. Niestety. Nawet drugi kubek nie przyprawiał o uśmiech, a
kolejne słone krople powoli spływały na drewniany blat kuchennego stolika.
Ocieranie ich powoli traciło jakikolwiek sens. Przynajmniej łzy potrafiły
chociaż trochę ukoić ten wewnętrzny ból.
- Mira, dlaczego nie śpisz?
Podskoczyła w miejscu, gdy tylko głos
Paula rozległ się w pomieszczeniu. Pokręciła głową tak, aby kosmyki blond
włosów zakryły całą twarz. Siatkarz i tak ostatnimi czasy nie był skory do
okazywania czułości. No, może nie licząc wypadu do restauracji, który zakończył
się w McDonaldzie w pobliskiej galerii handlowej, gdzie nie mogli liczyć na
chwilę prywatności. Ciągłe wytykanie palcami oraz ukradkowe spojrzenia wcale
tej dwójce nie pomagały się rozluźnić. Paul obawiał się, że w każdej chwili
podejdzie do niego jakaś dziewczyna, z którą spędził jedną lub dwie noce.
- Myślę, że powinnam znaleźć sobie
jakąś pracę – odezwała się Mira po krótkiej chwili, oplatając smukłe palce
wokół kubka z zimną już kawą. – Nie mogę być twoją utrzymanką, a rodzice pewnie
nie chcą mnie widzieć.
- Zdawało mi się, że Maciek mówił
wczoraj na treningu coś zupełnie innego – mruknął Amerykanin, wyciągając z
szafki miskę oraz płatki kukurydziane. – To ty się od nich odwróciłaś, więc
ciągle tęsknią i czekają na kilka słów wyjaśnienia.
Siatkarz
skrzywił się zaglądając do lodówki. Nieproszony współlokator traktował pożerał
wszystko, co znalazło się w zasięgu jego wzroku. Łącznie z Mirellą. Nie uszło
to uwadze Lotmana, który zawsze był na tym punkcie przewrażliwiony. Dobrowolska
należała do niego. I tylko do niego! Jeszcze we Włoszech potrafił zdenerwować
się na kolegów z drużyny nawet za niewinną uwagę na temat Mirelli. Był
zazdrosny i myślał, że przez ostatni rok wiele w tej kwestii się zmieniło. Jak
widać niekoniecznie. Prawdziwa miłość pozostawiła po sobie ślad pod postacią
zazdrości.
- No to zjem na sucho – westchnął
zajmując miejsce obok dziewczyny. Nachylając się, by cmoknąć jej policzek,
dostrzegł zaczerwienione oczy. – Kochanie, stało się coś? Nie powinienem
wspominać o twoich rodzicach, przepraszam.
Mira
nerwowo zagryzła dolną wargę zastanawiając się, czy aby na pewno powinna zadać
pytanie dręczące ją od przyjazdu do Rzeszowa. Nie chciała jednak trwać w
niepewności oraz związku, który mógł nie mieć już przyszłości.
- Paul, czy ty mnie jeszcze kochasz?
Brunet
zamarł z łyżką pełną suchych płatków w powietrzu. Momentalnie zaschło mu w
gardle, a serce gwałtownie zerwało się do szaleńczego biegu. Powinien bez
wahania odpowiedzieć, że ją kocha. Szybko jednak zastanowił się jaką moc ma to
jedno słowo. Przez dwoma laty to Mirella była tą, która się obawiała. Wyznanie
miłości sprawiało, że natychmiast zaczynała panikować. Kilka razy uciekła, ale
on się nie poddawał. Przekonał ją, iż jednak warto obdarzyć kogoś tak silnym
uczuciem. Obiecał, że bez względu na wszystko w dalszym ciągu będzie ją kochać.
Przecież nie mógł jej zranić.
- Mira, ja…
- O Boże – szepnęła blondynka,
natychmiast podrywając się z miejsca. Zapomniała o kubku, który teraz leżał
roztrzaskany na podłodze. Kolejny potok łez spływał po bladych policzkach,
kiedy cofała się w stronę wyjścia z pomieszczenia.
- Nie, poczekaj!
Lotman
przeklinał w myślach totalny brak umiejętności rozpoczynania rozmowy na poważne
tematy. Chwycił dziewczynę za nadgarstek w chwili, gdy próbowała schować się w
łazience. Syknęła cicho czując, jak kilka kości przeskakuje boleśnie. Szybkim
ruchem dłoni Paul zatrzasnął drzwi, przypierając do nich Mirę. Dziewczyna
wstrzymała oddech.
- Nie to miałem na myśli. – Patrzył w
jej przerażone oczy z odległości mniejszej niż pięć centymetrów. Ujął jej twarz
w dłonie. Zadrżała pod wpływem tego dotyku. – Mira, przez ostatni rok prawie w
ogóle nie mieliśmy ze sobą kontaktu. Oboje potrzebujemy czasu, by wszystko znów
było jak dawniej.
- Nie o to pytałam – Mirella starała
się, by jej głos zabrzmiał stanowczo.
- Kocham cię – wyszeptał w jej usta.
Dostrzegł łzy w oczach dziewczyny, którą przecież tak bardzo kiedyś kochał.
Serce jednak nie bolało tak, jak powinno. Nie krwawiło, nie rozpadło się na
miliony drobnych kawałeczków. Jedyne co czuł, to wyrzuty sumienia. Okłamywał
nie tylko siebie, ale również Mirellę.
Przytulił
mocno blondynkę czując, że jej serce również bije jak oszalałe. Chwycił kilka
kosmyków i zaczął się nimi bawić. To zawsze uspokajało Mirę. Lubiła, kiedy
bawił się jej włosami. Westchnęła cicho, oplatając go rękoma w pasie. Nie było
w tym rozpaczy. Nie chciała go zatrzymywać przy sobie na siłę. Jeśli kochał
inną, powinien jej o tym powiedzieć. Zapewne ciężko by to przeżyła, ale
wreszcie doszłaby do siebie. Palce kurczowo zacisnęła na materiale jego
koszulki. Pragnęła, by ta krótka chwila trwała wiecznie.
- Dzień dobry zakochańce. – Jednak
Zbyszek Bartman na nowo wdarł się w ich prywatną przestrzeń, szczerząc się. –
Paul, za dwadzieścia minut powinniśmy wyjść na trening. Lepiej się ogarnij.
Lotman
odsunął się od blondynki i zmierzył atakującego wściekłym, mrożącym krew w
żyłach, spojrzeniem. Rzecz jasna Zibi nic sobie z tego nie robił. W swoim życiu
wolał się nie przejmować tak nieistotnymi szczegółami. Najważniejsza była
siatkówka. Jeśli miał dążyć do swego celu po trupach – żaden problem. Mógłby
nawet posłużyć się podstępem. Podobnie z resztą, jak jednym słowem mógłby
zniszczyć Paula. Teraz jednak potrzebował dachu nad głową, gdyż jego mieszkanie
było w remoncie. Nie kąsa się ręki, która karmi. Uśmiech na bartmanowych ustach
poszerzył się jeszcze bardziej, kiedy telefon wydał z siebie cichy dźwięk,
oznajmiając nadejście wiadomości tekstowej. Jak do tej pory, wszystko szło po
jego myśli.
- Zibi, mówię coś do ciebie – warknął
Amerykanin, zarzucając na ramię sportową torbę. – Sam jeszcze przed chwilą
przypominałeś mi o treningu, a teraz bujasz w obłokach. Idziesz?
- Chwila, jeszcze pięć minut.
Paul
ponownie przewrócił oczami, mruknął coś na temat spóźniania się na treningi, a
następnie opuścił mieszkanie, trzaskając przy tym drzwiami. Zbyszek przeniósł
spojrzenie zielonych tęczówek na Mirellę. Dziewczyna nerwowo bawiła się
brzegiem koszulki, przygryzając przy tym dolną wargę.
- Trener pewnie nie będzie zadowolony –
szepnęła tak cicho, że ledwo był w stanie ją usłyszeć. Wzruszył ramionami. Miał
plan, który zamierzał doprowadzić do samego końca.
- Słyszałem, że masz zamiar rozejrzeć
się za pracą. Bo jeśli to dalej aktualne, to moja dobra znajoma może coś
zaoferować.
Dziewczyna
podniosła wzrok. Skrzywił się nieco, widząc jak bardzo mu nie ufa. A przecież
jeszcze nie dał jej ku temu żadnych powodów. To Paul nie był godzien zaufania!
Nie on.
- Tutaj masz numer telefonu. – Wcisnął
Mirelli strzępek kartki do ręki. – Nazywa się Claire. Zadzwoń i powołaj się na
mnie.
- Ale ja chyba nie powinnam.
W
swoim życiu Dobrowolska dochodziła do wszystkiego ciężką pracą. Trudno było jej
zaakceptować fakt, iż dostanie pracę po znajomości. Doskonale zdawała sobie
sprawę, że długo będzie to gryźć jej sumienie. Nie chciała jednak być
utrzymanką Paula. Potrzebowała pieniędzy, a wszystkie oszczędności wydała
ostatnio na bilet do Rzeszowa. Takie spontaniczne loty nigdy nie są tanie.
- Dziękuję – powiedziała wreszcie, a
kącik jej ust drgnął lekko. – Z chęcią skorzystam.
- Tylko nie zwlekaj. To oferta z
krótkim terminem ważności.
Zbyszek
chwycił swoją sportową torbę, puścił Mirelli oczko i wyszedł. Blondynka
niepewnie zerknęła na rząd dziewięciu cyfr zapisanych równym, niemalże
wykaligrafowanym pismem. Nie miała pojęcia, dlaczego Zibi chciałby pomagać. I
to tak zupełnie bezinteresownie? Nie znała go dobrze, ale była prawie pewna, iż
nie leży to w jego naturze. Owszem, miała wątpliwości. Wystarczyło przecież
przeszukać kilka stron internetowych, a coś by się znalazło. Te oferty jednak
nie były sprawdzone. Nie było również gwarancji, że w ogóle tą pracę dostanie.
Skoro Zbyszek sam zaoferował… W prawdzie będzie mieć wobec niego dług
wdzięczności, ale jakoś to przeżyje. Równie dobrze mogła mu wypomnieć, że w tym
mieszkaniu jest on tylko gościem.
Sięgnęła
po telefon i szybko wybrała numer. Nie przypuszczała nawet, że ktoś odbierze
już po drugim sygnale.
- Słucham? – Rzuciła jakaś kobieta
niedbale. Jej głos mimo wszystko zdawał się być całkiem przyjemny.
- Dzień dobry, ja dostałam ten numer od
Zbyszka Bartmana…
- Ach, Mirella! – Blondynka zmarszczyła
czoło. – Pewnie ten wariat nie wpadł na pomysł, by powiedzieć o co dokładnie
chodzi.
- Zgadza się – potwierdziła Mira z
nerwowym śmiechem.
- A więc jestem Claire Adams i prowadzę
tutaj, w Rzeszowie, prywatną działalność. Sprzedaż nieruchomości. Ostatnio
zwolniłam sekretarkę, więc pilnie potrzebuję kogoś na jej miejsce. Jesteś
zainteresowana?
- Myślę, że tak.
Kolejne
pięć minut upłynęło im na ustalaniu szczegółów. Po tym czasie Mira mogła już
cieszyć się z pracy, a Zbyszek ze zrealizowanej części swojego planu.
***
No dobra... historia zmierza chyba w niewłaściwą stronę. Nie podoba mi się to. A jeśli macie ochotę, to zapraszam na coś w moim wydaniu: miłości manifest oraz Bluśki: uwięzione słowa.
Nie wiem już sama, który z nich jest bardziej przebiegły, Paul,czy Zbyszek.. Wiem jednak, że jeszcze wiele musi Mirella się dowiedzieć o swoim chłopaku, który mógłby lepiej powiedzieć jej prawdę,i nie robić więcej złudnych nadziei.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
ja się uwielbiam budzić o 5:30 bez potrzeby -.-
OdpowiedzUsuńja wiedziałam, że to żadna zmiana jest.
Wiedziałam też, że Zbyszek nie wróży dobrze. ja nie wiem co on kombinuje, ale chyba nie jest to najlepsze o.
Lotman jest zły. nie tylko przez to opowiadanie. Za te asy wczoraj też. może kiedyś mu wybaczę xd
iśka
Właśnie mi też się nie podoba, bo to wszystko powinno iść w stronę opamiętania, a nie jeszcze większej ilości kłamstw...
OdpowiedzUsuńZibi coś kombinuje, nie podoba mi się to. A Paul mógłby się ogarnąć, nie docenia tego, co ma.
OdpowiedzUsuńPaula to można kopnąć za to kłamanie w żywe oczy, a powiedział by prawdę. Pobolało by nawet bardzo ale zakończyli by to raz a dobrze. Oboje mają wątpliwości, Mira od niedawna, Paul od bardzo dawna. Ja na czas obecny nie widzę przyszłości dla ich związku. Może późniejsze wydarzenia to zmienią. A Bartman sama nie wiem czy pomaga Mirelli z dobroci serca czy ma w tym jakiś ukryty cel
OdpowiedzUsuńPaul robi się coraz bardziej zakłamany. A Zbyszek? Sama nie wiem co mam o nim myśleć. Pewnie ma w tym jakiś swój cel. Pewnie chodzi mu o to, by Mirella poznała prawdę o Paulu i w tym czasie zaufała Zbyszkowi - wilk syty i owca cała. Mam nadzieję, że tej prawdy nie wyjawi jej Zbyszek. Sam Paul powinien spiąć poślady i wreszcie zacząć zachowywać się jak prawdziwy mężczyzna!
OdpowiedzUsuńło! Oczywiscie przeczytałam od początku Twoje opowiadanie wczoraj i tu zaglądam dzisiaj i patrze : miła niespodzianka.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze : cholerny Lotman, nie może tak kłamać. Wiem, że nie chce złamać Mirze serca, ale ... No !
Ciekawa jestem co knuje Bartman .
I też zastanawiam się czy Oleg zawita w tej historii :D
Zapraszam do mnie :
http://canyouhearme-thewanted.blogspot.com/
Paul nie powinien zapewniać Mirelli o swojej miłości, skoro jej tak na prawdę nie kocha. Po co daje złudne nadzieje? Chyba, że sam ma nadzieję iż może na nowo ją pokocha. Jednak ja w to wątpię. Lepiej by było gdyby każde z nich ułożyło sobie życie na nowo osobno.
OdpowiedzUsuńA Zbyszek ma plan. Jednak nie rozumiem po co on to robi??
Pozdrawiam:*
Zgadzam się, że ta historia zmierza w złym kierunku. Paul powinien przestać być mięczakiem, powiedzieć Mirelli, że już jej nie kocha, a ona sama mogłaby zacząć układać sobie życie na nowo. Z Alkiem, ze Zbyszkiem (bo on chyba tutaj jest wolny, tak?), kimkolwiek. Ani trochę mi się nie podoba to co się tutaj dzieje. Dlaczego Lotman ją okłamuje? Oczywiście, ja zdaję sobie sprawę, że wszystko generalizuję, że powinnam zrozumieć przywiązanie Mirelli do Lotmana i na odwrót, ale moje uczucia mają ostatnio głębokość kałuży i nie umiem się jakoś wczuć. Teoretycznie potrafię sobie wyobrazić, że Paula dręczą wyrzuty sumienia (co w gruncie rzeczy i tak dobrze o nim świadczy), a Mirelli nie jest tak łatwo przekreślić ich związek, zwłaszcza, że nadal go kocha, ale kurczę, no... Ja nie wiem czy to się ma szansę skończyć dobrze. Mam wrażenie, że oni tylko zadają sobie nawzajem coraz więcej bólu.
OdpowiedzUsuńA Zbyszek to ja nie wiem co on kombinuje, ale mam przeczucie, że będzie z tego niezła jazda. Ciekawe czy poleje się krew :D
Dobra, ja się rozryczałam prawie.
OdpowiedzUsuńPaul się zaplątuje coraz bardziej, ale ja go w pewien sposób rozumiem. Co oczywiście nie znaczy, że pochwalam jego zachowanie, bo tego nie robię, wręcz kopnęłabym go w dupę albo coś dużo gorszego.
Szkoda mi Mirelli, dziewczyna przeczuwa, że coś jest nie tak, ale mimo wszystko ślepo wierzy. W tych czasach to dość rzadko spotykany rodzaj zaufania, tylko zastanawia mnie czemu z reguły, jak już ktoś komuś tak zawierzy swoje dobro, to ten drugi je wyrzuca i ma ogólnie gdzieś? Ciekawi mnie co musi się stać by przejrzała na oczy, przyjdzie jakaś lotmanowa dziuńka i jej to prosto w twarz powie? Nie podoba mi się to za grosz.
Ciekawi mnie jaki wkład będą mieli tutaj Alek i Bartman, bo jakiś na pewno będą mieli. Akhrem pewnie będzie występował w roli tego dobrego. Zbyszka raczej porównałabym to złego dziada, bo jakoś taki mi się kojarzy.
Tak poza tym życzę Ci Wesołych Świąt, spędzonych w spokoju i z rodziną :)
Zbyszek załatwił pracę Mirelli u byłej kochanki Paula, tak??? Zibi chce się zemścić na nim?? Jeśli tak, to za co?? Może Paul przeleciał jego pannę:)
OdpowiedzUsuńhttp://zagubionepragnienia.blogspot.com/ Serdecznie zapraszam! :)
OdpowiedzUsuńMelduję się, wszystko nadrobiłam :-)Bartman coś kombinuje, czuje to. Pytanie tylko co i co chce przez to osiągnąc? Paul coraz bardziej plącze się w swoich myślach. Jesli naprawdę nie czuje już nic do Mirelli to niech da jej święty spokój a nie miesza biednej Dobrowolskiej.
OdpowiedzUsuń