wtorek, 12 marca 2013

Rozdział 6



Jako nastolatka sądziła, że jeszcze zbyt wcześnie, by wybierać. Jako młoda kobieta była przekonana, że już zbyt późno, by cokolwiek zmienić.

         Wiosna zdecydowanie zbyt wcześnie wdarła się do serca Mirelli Dobrowolskiej. Wystarczył jeden kubek gorącej czekolady w towarzystwie ukochanego mężczyzny, by śnieg stopniał wraz z cienką warstwą lodu. Nie zdążyła się nimi solidnie otoczyć. Gdyby to uczyniła, zapewne zaoszczędziłaby sobie wiele niepotrzebnego cierpienia. Może nawet zorientowałaby się, iż uczucia ulokowała w niewłaściwej osobie. Ale to były czarne scenariusze, których nie chciała rozważać. Cieszyła się tą wiosną w samym środku grudnia i z szerokim uśmiechem siedziała teraz na kanapie przed telewizorem, razem z najnowszym modelem laptopa na kolanach. Owinięta była szczelnie polarowym kocem. Do szczęścia brakowało jedynie ognia radośnie huczącego w kominku.
         Kolejna aukcja na popularnym portalu allegro skończyła się zdecydowanie przedwcześnie, przez co Mira nie mogła cieszyć się idealnym prezentem dla ukochanego. Dalsze przeglądanie Internetu stało się dla niej zdecydowanie zbyt nużące. Miała nadzieję, że kiedy tylko wybierze się na przechadzkę po rzeszowskich galeriach handlowych, coś wpadnie w jej wybredne oko. Ale nie mogła pozwolić sobie na byle co. Po raz pierwszy miała ochotę dać Paulowi coś od serca. Do tej pory nie przepadali za wzajemnym wymienianiem się podarkami. W rodzinnej tradycji Dobrowolskich podczas świąt wszyscy dzielili się opłatkiem, składali sobie życzenia, ale zero prezentów. Podarunki mogą być nietrafione lub zbyt drogie, ewentualnie zwykłe buble nie warte grosza. To niszy magię świąt oraz ciepłą, rodzinną atmosferę. Lotmanowi było to na rękę. Przez nieustanne treningi, wyjazdy oraz spotkania z kolegami z zespołu nie miał czasu na poszukiwania odpowiedniego prezentu. Mieli ku temu inne okazje jak walentynki, urodziny i rocznice.
         Do salonu wtoczył się półżywy Bartman, narzekający na potworny ból głowy. Z początku Mira planowała go zignorować. Jeśli ktoś cierpiał na nadmierną ilość do alkoholu, to niech później również cierpi, ale w samotności. Ze znudzeniem przewijała aktualności pojawiające się na facebooku, wlepiając bezmyślnie wzrok w ekran laptopa. Niestety marudzący był zbyt natarczywy, a jego ciągłe jęki potrafiły doprowadzić do szału. Mirella zamknęła pokrywę komputera, odrzuciła koc i bez słowa ruszyła do kuchni. Jej humor poprawił się znacznie, gdy kolejny raz przeczytała wiadomość na lodówce, pozostawioną przez Paula. Mira, spotkajmy się dzisiaj o czternastej pod halą. Myślę, że powinniśmy porozmawiać przy obiedzie. Całusy, Twój Paul. Westchnęła cicho, a wszelkie nadzieje znów odżyły. I to ze zdwojoną siłą.
         Aspiryna znajdowała się w szafce przy kuchence elektrycznej. Mira nalała zimnej wody do szklanki, a następnie powróciła do umierającego Zbyszka, który przeniósł się teraz na kanapę i przerzucał kanały. Dziewczyna zaklęła cicho. Powinna była ukryć przed nim to przeklęte urządzenie. Teraz było już zdecydowanie za późno. Z nieukrywaną niechęcią podała Zbyszkowi tabletki oraz szklankę.
- Jesteś aniołem – stwierdził atakujący z szerokim uśmiechem.
- Nie przesadzałabym – odpowiedziała blondynka, cmokając przy tym cicho. – A teraz wybacz, muszę się przygotować.
- Wychodzisz?
         Gdzieś na końcu języka miała ochotę powiedzieć, że to nie jest jego sprawa, ale dobre wychowanie na to nie pozwalało. Chwyciła laptopa oraz koc i kierując się w stronę swojego pokoju rzuciła:
- Idę na obiad z Paulem.
         Czuła się obco w swoim własnym mieszkaniu. W prawdzie nie tak powinna je określić. Spędziła tutaj zaledwie jedną noc, ale te cztery ściany opłacane były przez Paula. Obecność jego kolegi na co dzień była zdecydowanie nie na miejscu. Nie powinna narzekać. Gdyby Zbyszek nie wybrał się na tą imprezę, pewnie by nie spędziła kilku upojnych chwil z ukochanym. Kiedy jednak próbowali zasnąć, atakujący zaczął dobijać się do drzwi. Niewiele brakowało, a obudziłby przy tym wszystkich mieszkańców tego miasta. Kolejnych kilka godzin upłynęło im na podtrzymywaniu jego głowy nad muszlą klozetową. To zdecydowanie nie były najlepsze chwile w życiu Mirelli.
         Przez blisko piętnaście minut próbowała domyślić się, co też może siedzieć w głowie Paula. Restauracja będzie elegancka, czy raczej coś na podobieństwo fast fooda? Tą drugą opcję szybko odrzuciła. To by nie było w jego stylu. Koniec końców zdecydowała się założyć długi sweter w kolorze kremowym, a do tego czarne, ocieplane legginsy. Ubiór odpowiedni niemal na każdą okazję. Wychodząc z domu Mira poprosiła Zbyszka, by doprowadził się do porządku. Nie sądziła, że posłucha. Dla niego leżenie na kanapie z pilotem w ręku było najlepszą opcją na spędzenie leniwego popołudnia.
         Przez ostatnie kilka godzin spadły kolejne centymetry białego puchu. Na całe szczęście tym razem służby miejskie się spisały. Jezdnie były prawie czarne, a chodniki w miarę odśnieżone. Mira zmierzała w stronę hali lekkim krokiem, nucąc pod nosem ulubioną piosenkę. Nie zawracała sobie głowy przenikliwym, mroźnym wiatrem. Była szczęśliwa. Wyciągnęła przed siebie dłoń, odzianą w bordową rękawiczkę. Po chwili spoczęły na niej pierwsze płatki śniegu. Mówią, że każdy z nich jest inny i jedyny w swoim rodzaju. Taki właśnie był Paul dla Mirelli. Inny od wszystkich oraz jedyny taki na całym świecie. Był dla niej idealny w każdym calu. Nawet ze swoim dziwnym, często niezrozumiałym zachowaniem.
- Właśnie o tobie myślałem. – Przez krótką chwilę zdawało się jej, że słowa te, wypowiedziane dobrze znanym głosem, są jedynie wytworem wybujałej wyobraźni. Dopiero kiedy znalazła się w silnych ramionach Amerykanina zrozumiała, że to prawdziwy Paul Lotman wypowiedział tych kilka słów. Wspięła się na palce, by móc dosięgnąć jego ust.
- To gdzie mnie porywasz?
- Chciałbym na koniec świata, ale to niestety nieosiągalne w tej chwili. – Kąciki ust Paula uniosły się nieznacznie w górę. – Obowiązki wobec klubu i te sprawy.
- Nie tłumacz się, głuptasie.
         Radosny śmiech Mirelli na nowo obudził w lodowatym sercu płomyk dawnych uczuć. Przypomniał sobie radosne chwile, które były ich wspólnym udziałem. Pierwsze spotkanie w muzeum. Pierwsza randka, która okazała się ogromną pomyłką. Pierwszy mecz, na który ją zaprosił i zapewne dzięki temu wygrali najważniejsze spotkanie w sezonie. Wtedy też pokłócili się po raz pierwszy. Pierwszy pocałunek – słodki, czuły, niezapomniany. Pierwsze chwile we wspólnym mieszkaniu, które były zdecydowanie lepsze niż się spodziewał. Pierwsze wspólne plany na przyszłość. Ale to jeszcze nie były ich wszystkie „pierwsze chwile”, które wspólnie przeżyli. Na swojej liście miał jeszcze wiele spraw do odhaczenia.
         Paul był romantykiem. Przynajmniej kiedyś. W poszukiwaniu odpowiedniego miejsca w Rzeszowie na obiad skontaktował się z kapitanem zespołu. Achrem miał w tych kwestiach doświadczenie. Do tego znał miasto niemalże tak samo, jak Igła, któremu tego dnia nikt wolał nie przeszkadzać. Porwał swoją małżonkę i dzieci na jednodniowy wypad w góry. Koniec końców to właśnie Alek był doradcą w sprawach sercowych Paula. Podobnie z resztą, jak powiernikiem jego najskrytszych tajemnic. Czasem miał ochotę powiedzieć wszystkim wprost, by się odczepili i dali mu święty spokój. Często brakło odwagi. Był zbyt uprzejmy. Teraz nie pozostało mu nic, jak siedzieć przy tym kuchennym stole zastanawiając się, w którym momencie idealne życie zboczyło na niewłaściwy tor.
- Alek, mówię do ciebie. – Wściekły głos żony potrafił skutecznie sprowadzić go na ziemię. Chrząknął z zakłopotaniem, wyłamując przy tym palce. – Myślisz, że wysokie alimenty załatwią sprawę?
- Tak właśnie mi się zdaje – mruknął siatkarz, próbując wytrzymać lodowate spojrzenie żony. – Tobie nie jestem nic winien, ale naszemu dziecku chcę zapewnić dobrą przyszłość.
- A dom?
- Wybudowałem go za własne pieniądze, więc nie masz prawa się o niego upominać. Co więcej…
         Gdyby nie rozdzwonił się jego telefon, zapewne powiedziałby o kilka słów za dużo. Zerkając na wyświetlacz, zaciskał nerwowo pięści. Paul jak zwykle dzwonił w najmniej odpowiednim momencie. Nie chcąc jednak ciągnąć bezsensownych negocjacji ze swoją żoną, Alek przesunął palcem po dotykowym ekranie.
         Mira obserwowała, jak Paul z zakłopotaniem grzebie czubkiem buta w śnieżnej zaspie. To miał być doskonały wypad na wspólny obiad, a jeszcze nie udało im się dotrzeć do restauracji. Od godziny błądzili po mieście. Oboje byli głodni, zmarznięci i pociągali nosami. Wreszcie, po krótkiej konsultacji z Achremem okazało się, iż są w niewłaściwej części Rzeszowa.
- Myślę, że McDonald może mieć w sobie coś z romantyzmu – stwierdziła blondynka, ciągnąc Paula w stronę galerii handlowej. – Najważniejsze byśmy byli razem.
- Ale chciałem by było idealnie.
- I będzie – zapewniła.
         Jak to zwykle przed świętami, w galerii kręciło się mnóstwo ludzi. Jedni zmierzali po zakupy do Tesco, inni preferowali sklepy z odzieżą lub biżuterią. W całym tym zamieszaniu niewielu znajdowało chociażby chwilę by wziąć głęboki oddech i przystanąć, lub chociaż przysiąść na ławce. Rzeszowianie wpadli w szał świątecznych zakupów. Podobnie z resztą, jak osiemdziesiąt procent ludzi na całym świecie. Mira zaklęła cicho zdając sobie sprawę, że to jednak nie był najlepszy pomysł. Pół narodu się zebrało, a w tym tłumie popularny siatkarz. I chociaż nie chciał, to wzbudzał sensację.
- Sama mnie w to wpakowałaś – przypomniał uprzejmie Mirelli, kiedy zajęli miejsce przy jednym ze stolików. – Teraz musisz jakoś z tym żyć.
- Masz na myśli siebie, czy swoją popularność? – Zapytała dziewczyna z zawadiackim uśmiechem, sięgając po frytkę z opakowania Paula. Ten jedynie przewrócił oczami, skupiając całą swoją uwagę na tuczącym hamburgerze, którego trzymał w dłoniach. W głowie kłębiła się tylko jedna myśl: trener mnie zabije. Kiedy drużyna przegrywała, zazwyczaj zwalał winę na nieprawidłową dietę. Rozliczał wtedy każdego z zawodników i wiedział o rzeczach, o których teoretycznie powinien nie mieć zielonego pojęcia. To właśnie sprawiało, iż Paul do tej pory omijał tego typu „restauracje” szerokim łukiem. Skoro jednak rozmyślał po wszystkich pierwszych razach z Mirą, to przy kolejnej pozycji mógł postawić krzyżyk.


~*~
Dwa dni spędzone w Bydgoszczy. Oj było warto :)

10 komentarzy:

  1. Podejrzewam ze ten typ restauracji jakoś nie będzie sprzyjał ani szczerym, ani romantycznym rozmową wiec Mira nadal nie będzie wiele wiedzieć a Paul jeszcze mocnej zamota sie w tym wszystkim. Im przydała by się cisza we własnych 4 ścianach, ale jak tu mieć cisze kiedy za ścianą pałęta się skacowany Bartman. Mirella ma dobre serce, ja bym nigdy nie dała tabletki na ból głowy spowodowany kacem. Sam się doprowadził do takiego stanu, to niech się albo męczy, albo znajdzie środek przeciwbólowy a nie czeka aż go dostanie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Byłam ciekawa o czym Paul chciał porozmawiać z Mirą, ale raczej McDonald to nie jest odpowiednie miejsce, tym bardziej, że Lotman wywołał niemałe zamieszanie swoją obecnością.
    Czekam na ciąg dalszy.
    Pozdrawiam. : )

    OdpowiedzUsuń
  3. Cały czas nie umiem rozgryźć Paula.. Niby nie widzi już sensu,by spotykać się z Mirą,ale cały czas go do niej ciągnie.. Nie umiem sobie też wyobrazić Alka, który rozmawia tak z własną żoną.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Paul jest bardzo skomplikowanym człowiekiem. Zastanawiam się cały czas czy on ja kocha czy nie? Mam wrażenie, że on jest z nią tylko dlatego iż pamięta jak to było kiedyś. Nie mniej uważam iż powinien powiedzieć jej prawdę i wtedy walczyć o nią, o jej wybaczenie i o jej miłość. Może by mu sie udało.

    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  5. Paul, ja Cię błagam. Nie rań jej. Bo Mira jest tak przyjazna i miła, a on może ją tak mocno skrzywdzić. Serce mi pęka przez nich.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mieszasz mi w głowie. Teraz Paul wydaje się być takim kochanym facetem, któremu zależy na Mirelli. A ja nie wierzę w takie nagłe zmiany. Mam wrażenie, że teraz się wszystko układa, ale na końcu i tak się posypie. (A wtedy Alek ruszy na ratunek ^^) Przynajmniej odkryłaś tajemnicę Akhrema. Tak myślałam, że to może być coś w stylu rozwodu, ale zawsze lepiej wiedzieć na pewno. Współczuję mu, bo widać, że ta sytuacja jest dla niego ciężka. Zastanawiam się tylko czy on nadal kocha swoją żonę? Wydaje mi się, że nie powinien, w tym krótkim fragmencie on nie wyglądał na zranionego mężczyznę, tylko wkurzonego faceta, ale zawsze mogę się mylić, prawda? :P

    OdpowiedzUsuń
  7. dotarłam w końcu. wybacz opóźnienie, ale moje gadu przeżywało wielkie zawirowania.
    rzeczywiście mieszasz w głowie. Paul taki dobry i zakochany jak kiedyś. nie wierze w to. nie można zmienić się w ciągu dnia. potrzeba czasu. wydaje mi się, że ze strony siatkarza to tylko gra pozorów.
    Mira to dobra dziewczyna. ja bym się w życiu nad Bartmanem nie zlitowała. o.
    biedny Alek.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie rozumiem, Paula, jak Boga kocham. Z jednej strony upiera się, że wypadałoby zakończyć jego związek z Mirą, ale z drugiej nadal myśli o niej w kategoriach swojej ukochanej. I to jest bez sensu, bo sam siebie doprowadza na skraj niezrozumienia. Zapętla się mu na szyi jego własna niepewność. A Mira tylko czeka, i boi się, co będzie dalej.
    Kurczę, niech on się nawet nie waży jej skrzywdzić, nie zasłużyła na to.

    OdpowiedzUsuń
  9. Większość zawodników wie jakie życie prowadził Lotman, więc Maciek nie wiedział??? Troszkę to dziwne, że nie uświadomił Miry. Obstawiam, że zrobi to Zbyszek, może nie w dobrej wierze ale zlituje się nad nią i jej powie pare słów prawdy.

    OdpowiedzUsuń
  10. Chyba Paul powie jej co ma powiedzieć prawda? Przecież on się dusi w tym związku. Jest tyle tajemnic, tyle niewyjaśnionych spraw, tyle niedomówień w jego życiu. Mira powinna o tym wiedzieć.

    OdpowiedzUsuń