wtorek, 12 lutego 2013

Rozdział 4



Istnieją w życiu sprawy, które – bez względu na to, z której strony byśmy na nie patrzyli – są zawsze tak samo ważne dla wszystkich. Miłość jest jedną z nich.

         Nieznośny dźwięk budzika mieszał się razem z dzwonkiem do drzwi. To jednak nie miało większego znaczenia, gdyż właściciel mieszkania nie spał już od kilku godzin. Właściwie ilość snu ograniczył do minimum, jakim było zaledwie czterdzieści pięć minut, podczas których śnił o wszystkim co najgorsze. Widział oczami wyobraźni Mirę w ramionach innego. Czuł potworną zazdrość. Chciał krzyczeć, wrzeszczeć i powiedzieć, że to wszystko przecież nie może się tak skończyć. Potrzebował jej. Każdym elementem potępionej duszy czuł, że rezygnacja z tego związku wcale nie jest najlepszym wyjściem z sytuacji, w której się znaleźli.
         Powoli podniósł się z łóżka, przeklinając przy tym nieproszonych gości. Przez krótką chwilę pomyślał, że może to Mirella, ale szybko odrzucił tą możliwość. Jego ukochana dziewczyna zapewne w dalszym ciągu smacznie spała w sypialni gościnnej Białorusina. Alek obiecał przedzwonić, kiedy tylko opuszczą jego dom. Na razie telefon milczał. Zero nieodebranych wiadomości, czy połączeń. Tylko ten przeklęty budzik, który w dalszym ciągu wydawał z siebie ten nieprzyjemny dźwięk. Chwycił najnowszy model dotykowego Samsunga i ze złością wcisnął przycisk wyłącz. Na krótką chwilę w mieszkaniu zapadła błoga cisza. Już wyglądało na to, że nieproszony gość sobie odpuścił. Ale ponoć nadzieja jest matką głupich. Teraz do dzwonka dołączyło również pukanie do drzwi.
         Nie miał nawyku zerkania przez wizjer. Po kilku chwilach przeklinał swoją głupotę. Zamiast tej długonogiej brunetki w progu mógł stać wściekły, umięśniony facet pragnący zemsty oraz rozlewu krwi. Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko, wymijając Lotmana. Zrzuciła z siebie zimowy płaszcz i już po chwili bezceremonialnie rozsiadała się na kanapie, zakładając nogę na nogę. Zdecydowanie za krótka spódniczka podwinęła się do połowy uda, a z głębokiego dekoltu wylewał się pełny biust. Pełne usta podkreślone miała czerwoną szminką. Powieki zaś nosiły ślady szarego cienia. Loki kaskadą opadały na ramiona; zielone tęczówki przyciągały uwagę oraz uwodziły. Paul chrząknął cicho mając nadzieję, że dziewczyna opuści jego mieszkanie równie szybko, jak się w nim rozgościła. Po krótkiej chwili zrozumiał, iż potrzebna będzie zachęta.
- Czego chcesz? – Warknął nieuprzejmie, opierając się o framugę drzwi. Zbiło to nieco dziewczynę z pantałyku. – Claire, po co tu przyszłaś?
- Myślałam, że się ucieszysz – odpowiedziała brunetka, zakładając niesforne loki za ucho. – Jeszcze trzy dni temu mówiłeś…
- W ciągu tych kilku dni wiele się zmieniło – zauważył, w dalszym ciągu mierząc dziewczynę chłodnym spojrzeniem. – Poza tym jasno określiłem nasze relacje. Zero zobowiązań.
         Brunetka przeniosła zielone tęczówki na szklany stolik, który przez kilka ostatnich miesięcy zawalony był brudnymi ubraniami oraz starymi gazetami. Teraz lśnił czystością. Powoli zaczęły docierać do niej kolejne szczegóły. Brak ubrań na podłodze, starte kurze, wszystkie meble wreszcie na swoim miejscu. Na szafce obok telewizora plazmowego dostrzegła ramki ze zdjęciami. Na wszystkich był Paul z jakąś blondynką. Z początku pomyślała, że to jego kuzynka; może siostra? Jednak ostatnia fotografia nie pozostawiła żadnych złudzeń. Nikt przecież nie patrzy na rodzeństwo w taki sposób.
- Kto to jest? – Zapytała, patrząc na siatkarza z wyrzutem.
- Moja dziewczyna.
- Nie mówiłeś…
- Bo nie pytałaś. – Paul wzruszył obojętnie ramionami. Podniósł z podłogi płaszcz Claire i rzucił w jej stronę. – A teraz proszę cię, wyjdź. Nasz układ bez zobowiązań jest już nieaktualny.
         Claire zamrugała nerwowo powiekami, próbując przy tym opanować szybsze bicie serca oraz potok łez. Obiecała sobie, że się nie zakocha. Przywykła do układów tego typu. Ale z Paulem wszystko było inne. Nie traktował jej jak dziwki, którą może wykorzystać jak tylko chce. Spędzali wieczory na rozmowie, przy kieliszkach wytrawnego, czerwonego wina. Rozumieli się. Nie przypuszczała nawet, że Lotman może skrywać jakieś tajemnice. Nie mówiąc już o ukrywaniu dziewczyny, z którą najwidoczniej łączyło go wiele wspólnych chwil.
- Paul, ja tego tak nie zostawię – odezwała się wreszcie. – Gdybyś ją kochał, nigdy byś nie zdradził.
- Nie wypowiadaj się na tematy, o których nie masz pojęcia – warknął ponownie Lotman, podchodząc do Claire. Chwycił jej nadgarstek i pociągnął w stronę wyjścia. – Wynoś się, proszę. I nigdy nie wracaj.
- Jak to dobrze, że chociaż prosisz – prychnęła urażona, odbierając swoją własność. – Ale nie pozbędziesz się mnie tak łatwo.
         Czego innego powinien się spodziewać? Tego typu zabawy muszą kończyć się w ten sposób. Przez jakiś czas jest fajnie i bezproblemowo. Później pojawia się pierwszy zgrzyt, a kończy się totalną katastrofą. Paul mógł mieć nadzieję, iż groźby będą rzucone na wiatr. Chociaż w przypadku Claire wszystko było możliwe. Dziewczyna traktowała życie serio i powinien odtrącić ją już dawno temu. Ale przecież miała wrócić do Stanów. Już na stałe. Dostała swoją wymarzoną pracę; znalazła się przed życiową szansą i nie mogła jej zmarnować.
- No pięknie – usłyszał znajomy głos w chwili, kiedy próbował zamknąć drzwi za Claire. Zmierzył znudzonym spojrzeniem Zbyszka Bartmana, który stał w korytarzu z szerokim uśmiechem na ustach. – Spokojnie, nie mam zamiaru ciebie osądzać.
- Więc co ciebie tu sprowadza?
         Paul odniósł wrażenie, że kumple z drużyny postawili sobie za cel dręczenie go swoją obecnością. Najpierw Jochen, teraz Zibi. No ale przecież nie mógł ich wyrzucić. Pokazałby się z najgorszej strony. Chociaż jego reputacja i tak była mocno nadwyrężona.
- Powiedzmy, że potrzeba mi schronienia na kilka dni – odpowiedział atakujący z szerokim uśmiechem na ustach. Przez krótką chwilę Paul miał nadzieję, że się przesłyszał. Poza tym Zbyszek miał swoje mieszkanie. Niby z jakiego powodu nie mógł w nim pozostać?
- I przychodzisz z tym właśnie do mnie?
- Mieszkasz najbliżej – odpowiedział obojętnym tonem, zerkając na swoją walizkę. – To tylko kilka dni, no daj spokój.
- Zapominasz chyba, że moja dziewczyna…
- Długo już nią nie będzie? Bo jeśli dowie się o wszystkim, to chyba zachwycona nie będzie.
- Szantaż?
- Jedynie drobna sugestia mająca pomóc w podjęciu dobrej decyzji.
         Kolejny z nieproszonych gości rozgościł się w mieszkaniu Amerykanina w mgnieniu oka. Ten wskazał mu gościnną sypialnię, która ostatnimi czasy służyła mu jako rupieciarnia. Ewentualne porządki zaprowadzał tam, kiedy przyszło organizować imprezę lub spotkanie ze znajomymi. Zibi miał szczęście. Przecież cały poprzedni wieczór Lotman spędził na wyrzucaniu niepotrzebnych śmieci.
- Wiesz Paul, całkiem nieźle się wpakowałeś – stwierdził Zibi, rozsiadając się po kilku chwilach na kanapie i włączając telewizor. – Jak to możliwe, że mając tak niesamowicie seksowną dziewczynę, ty zabawiałeś się z innymi.
- Nie twoja sprawa, a im mniej wiesz, tym lepiej.
- Tak, pewnie masz rację.
         Tymczasem Mirella krzątała się po kuchni, próbując przygotować coś zjadliwego na śniadanie. Nie chciała budzić Achrema, chociaż w myślach niecierpliwie odliczała minuty do spotkania z Paulem. Tęskniła za nim i w dalszym ciągu próbowała usprawiedliwiać go przed samą sobą. Brakowało jego ciepłych warg, zapachu ulubionych perfum pochodzących od Dolce&Gabbana oraz radosnego uśmiechu. Potrzebowała go i pragnęła. Tych kilka miesięcy rozłąki sprawiło, że mogła poczekać jeszcze trochę. Wyćwiczyła w sobie cierpliwość.
         Skończyła smażyć jajecznicę z szynką i cebulką. Po całym domu roznosił się przyjemny zapach czarnej kawy. To właśnie wybudziło kapitana rzeszowskiej drużyny ze snu. Przecierając dłońmi twarz, zszedł po schodach, ziewając przy tym co jakiś czas. Uśmiechnął się delikatnie widząc Mirellę krzątającą się po kuchni. Jej szczupłe nogi opinały czarne legginsy. Zgrabny tyłek zasłaniała długa tunika w kolorze błękitnym, który podkreślał głębię jej oczu.
- Szczęściarz z tego Paula – szepnął na tyle cicho, by Mira nie mogła go usłyszeć. Po chwili chrząknął, ściągając tym samym na siebie uwagę blondynki. – Dzień dobry.
- Dzień dobry – odpowiedziała radośnie, zdejmując patelnię z indukcyjnej kuchenki. – Głodny?
- Jasne.
         Kolejne piętnaście minut upłynęło im na przyjemnej rozmowie o głupotach. Mira opowiadała o swoich studiach oraz właściwym powodzie, dla którego wyjechała z Polski. Wspomniała również o rodzicach zamieszkujących całkiem niedaleko od domu Białorusina. Tego wątku wolała jednak nie rozwijać. Nie mogła otworzyć się przed facetem, który był dla niej zupełnie obcy. W prawdzie dość szybko zdobył jej zaufanie. Paul również mu ufał, ale to nie czas ani moment, by opowiadać o nieszczęśliwym dzieciństwie oraz okresie dojrzewania, kiedy to musiała walczyć o prawo do własnego zdania.
         Podobnie było w przypadku Achrema. Czuł, że mógłby Dobrowolskiej opowiedzieć o wszystkim, a ona by go zrozumiała. Ale nie powinien tego robić. Jeszcze nie teraz. Miała własne problemy i zarzucanie swoimi nie było najlepszym pomysłem. Duszenie emocji w sobie stało się dla niego chlebem powszednim. Złość wyładowywał na boisku siatkarskim. Nikt jeszcze nie zdążył się połapać, że coś może być nie tak. Wierzyli, iż jakoś się ze wszystkim uporał. Nic bardziej mylnego.
- Powinniśmy już jechać do Paula – odezwał się Alek, odsuwając pusty talerz. – Pewnie też chciałby zjeść dobre śniadanie.
Blondynka uśmiechnęła się delikatnie, ale na jej twarzy malowało się wyraźne spięcie.
- Boisz się – stwierdził siatkarz, zanim zdążył ugryźć się w język. Mira zamarła, próbując w kilka sekund zamaskować zmieszanie. – Czy naprawdę tak wiele się zmieniło? Przecież Paul jest tym samym facetem…
- Przestań go chronić. – Dziewczyna nerwowym gestem chwyciła talerz, wkładając go do umywalki. - Jestem pewna, że coś przeskrobał, ale nie odpuszczę. Chyba nie można dać sobie spokoju z prawdziwą miłością, prawda?

         Na krótką chwilę między nimi zapadło milczenie. Wreszcie Alek przytaknął, podnosząc się z miejsca. Z kieszeni jeansów wydobył telefon i napisał do Lotmana krótką wiadomość. Obiecał dostarczyć Mirę na miejsce w przeciągu czterdziestu minut. Nieustannie padający śnieg mocno utrudniał poruszanie się po rzeszowskich ulicach. Służby drogowe rzecz jasna były w pełni zaskoczone nagłymi opadami w samym środku grudnia. Ale to Polska właśnie. W tym kraju nikt nie zachowuje się logicznie i należy przywyknąć do tego w tempie ekspresowym.


~*~
Długo wahałam się czy wstawić już ten rozdział. Ale niech będzie, że już jest. Jutro wieczorem do Rzeszowa (w sumie to troszku dalej, bo do Bluśki się wybieram, o :*) jadę i objawiam się w hali Podpromie w poniedziałek na meczu ze Skrą. Na kogoś z Was tam wpadnę może? :)

10 komentarzy:

  1. Wspaniały rozdział. Lotman jest skończonym idiotą, ale wciąż mam cień nadziei, że może jednak się opamięta w końcu. Ciekawa jestem jak rozwinie się wątek z Alkiem. Pozdrawiam i czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurczę. Zawsze po takich rozdziałach nie wiem co ze sobą zrobić, bo trochę zaparło mi dech w piersiach... I chcę więcej.
    Paul, zmądrzej, błagam.

    OdpowiedzUsuń
  3. No to nieźle Lotman nawywijał.. czekam na ciąg dalszy.. ; )

    OdpowiedzUsuń
  4. Lotman chyba wcale nie zdaje sobie sprawy, jakie ma szczęście obok siebie. Zbyt daleko po nie sięga...
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Paul wpakował się po same uszy. Jakby nie mógł poczekać tych kilka miesięcy, tylko od razu musiał rozglądać się za innymi. Ale przecież mężczyźni zawsze coś najpierw robią a dopiero później myślą o konsekwencjach.

    Pozdrawiam:*

    OdpowiedzUsuń
  6. No to się Lotman wpakował i to po uszy. Nie podoba mi się sposób w jaki traktuje Mirellę. Ok, może jej nie kocha ale niech zakończy ten związek w jakiś cywilizowany sposób, bez kłamstw.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mirella coś przeczuwa, to jak naskoczyła na Alka tylko to potwierdza, pewnie kiedyś dowie się prawdy jaki jest Paul. Sam Alek współczuję mu, nie potrafiłabym ukrywać problemów i gryźć się z nimi od środka. Paul twoje zabawowe życie nie da ci tak prędko spokoju jak nie Claire ci o nim przypomni to znajdzie się jakaś inna która to zrobi. Do tego Zbyszek wie już co się dzieje i pewnie tez jeszcze nie raz to wykorzysta

    OdpowiedzUsuń
  8. Paulowi się wszystko na raz zawaliło na głowę. Zaczęło się od powrotu Mirelli, a teraz jeszcze ta Claire. I Zibi. Ale nie współczuję mu, gdyby był szczery i wierny, nie miałby teraz takiego przypału. Ciekawa jestem czemu Zibi nie może mieszkać u siebie o.O To chyba największe zaskoczenie tego rozdziału, choć pojawienie się Claire też nie było czymś czego się spodziewałam. Choć z drugiej strony, Paul musi liczyć się z tym, że któraś dziewczyna się zakocha. Nadal intryguje mnie co takiego stało się w życiu Alka, że on nadal tak to przeżywa. Z jednej strony to fajnie, że siatkówka jest dla niego taką odskocznią od problemów i czymś, gdzie może odreagować, ale to nie załatwia sprawy. Cieszy mnie natomiast, że od razu nabrali do siebie z Mirą zaufania ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Widzę że u Ciebie też Lotman :D Jeśli masz ochotę- poznaj go w mojej odsłonie ;) O co chodzi z tym Alkiem? Mam nadzieję że szybko się wyjaśni :D Informuj mnie o nowościach!
    Pozdrawiam, S.
    http://dzikaprzygodazsiatkowka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Paul nabroił i mam nadzieję, że nie ujdzie mu to na sucho! Co do tego wszystkiego ma Zibi???

    OdpowiedzUsuń