Cierpienie
rodzi się wtedy, gdy oczekujemy, że inni będą nas kochać tak, jak to sobie
wymyśliliśmy, a nie tak jak naprawdę powinna objawiać się miłość, która jest
wolna i nieujarzmiona, porywa nas swoją siłą i nie pozwala nam się zatrzymać.
Z wątłym uśmiechem na ustach przyglądał
się scenie, która rozgrywała się na oczach kilkunastu osób zebranych na Podpromiu. Wszyscy byli jednakowo
zaskoczeni. Nikt przecież nie spodziewał się, że ten przesympatyczny, lekko
zakręcony Amerykanin może skrywać jakąś tajemnicę. Ideą rzeszowskiego zespołu
była jedność. Każdy zawodnik wiedział niemalże wszystko na temat swego kompana.
A tak przynajmniej wydawało im się do teraz. Siatkarze szeptali między sobą,
zerkając przy tym z nieukrywanym zaciekawieniem na blondynkę.
Dziewczyna była ładna, a on – jako
koneser kobiecego piękna – mógł stwierdzić to już po kilku chwilach bacznego
przyglądania się jej. Długie, smukłe nogi. Wąska talia z wyraźnie zarysowanym
wcięciem. Delikatne rysy twarzy, a uroku z całą pewnością dodawały błękitne
tęczówki, w których tliło się tysiące radosnych iskierek. Gdyby to nie była
dziewczyna jego przyjaciela, zapewne zrobił by wszystko, aby zawalczyć o jej
względy. Była przesłodka. Każdy gest blondynki ukazywał jej subtelność. Nic
dziwnego, że tak krucha istota chciała znaleźć schronienie w silnych,
siatkarskich ramionach. Tylko dlaczego musiał być to właśnie Paul Lotman?
Ciemnowłosy pokręcił głową z
niedowierzaniem. Taką dziewczyną zapewne każdy chciałby chwalić się na prawo i
lewo. Dlaczego więc nikt nie słyszał o Mirelli Dobrowolskiej? Nawet sam Maciek
nie wspominał o tak ładnej kuzynce. Czy mogło być z nią coś nie tak? Przechylił
głowę, w dalszym ciągu lustrując blondynkę bacznym spojrzeniem. Nie, przecież
wszystko było na swoim miejscu. Z głupią Paul nigdy by się nie chciał zadawać.
Więc jaki był powód, by nie rzucić nawet słowa na jej temat? Skoro dziewczyna
niewątpliwie była Polką, to nie powinien mieć wątpliwości, iż zechce wrócić do
swojej ojczyzny, a wtedy prawda wyszłaby na jaw. Na razie jednak nikt nie
kwapił się do zadawania oczywistych pytań. Groźne spojrzenie brązowych tęczówek
w stronę kolegów mówiło samo za siebie. Milczenie jest złotem.
-
Paul, nie zechcesz przedstawić nam swojej ukochanej? – Zapytał ciemnowłosy,
poruszając charakterystycznie brwiami. Na jego usta wkradł się szeroki uśmiech.
Zdawało się, iż dopiero teraz dziewczyna zauważyła resztę zespołu. Na jej blade
policzki wkradł się rumieniec, który sprawił, iż wyglądała jeszcze śliczniej
niż przed chwilą. Siatkarz jęknął cicho zdając sobie sprawę, że zaczyna mieć na
jej temat nieprzyzwoite myśli.
Amerykanin chwycił dłoń dziewczyny, a
ich palce odruchowo splotły się ze sobą. Chyba każdy zdążył w tym idealnym
obrazu dostrzec pewną nieprawidłowość. Mirella patrzyła na ukochanego z prawdziwą
miłością. Nie zwracała uwagi na innych. Istniał tylko Paul, za którego zapewne
byłaby skłonna oddać swoje życie. On natomiast zdawał się męczyć. W prawdzie
uśmiechał się szeroko, ale sztucznie. W oczach nie tliło się uczucie, a jedynie
obojętność pomieszana z poirytowaniem. Podczas prezentacji kolegów nie silił
się na kwieciste opisy. Jedynie wspomniał ich imiona oraz pozycje, na których
grają. Mirella uśmiechała się ciepło do każdego z resoviaków.
-
Wiele już o was słyszałam – odezwała się cicho, a z kilku piersi wyrwało się
ciche westchnięcie. Słodki głos wdzierał się w najodleglejsze zakątki duszy.
Tak przynajmniej zdawało się Achremowi, który opierał się o słupek z obojętnym
wyrazem twarzy. Już dawno posiadł umiejętność nieokazywania uczuć. – Paul lubi
mówić o was w kontekście swojej drugiej rodziny. Dość często powtarzał, że chce
pozostać w Rzeszowie jak najdłużej.
-
Tak właśnie dlatego – mruknął Lotman bez przekonania.
Nie chciał wracać do Włoch, do Werony.
Bynajmniej nie dlatego, że w Polsce było mu dobrze. W prawdzie nie narzekał,
ale jeszcze wiele chciałby zmienić. Pragnął zacząć od udowodnienia swojej
dziewczynie, iż związki na odległość nie mają najmniejszego sensu. Doskonale
wiedział jak bardzo nie chce ona wracać do Rzeszowa. Specjalnie przyjął ofertę
tutejszego klubu.
Jak
to zwykły człowiek – miał masę wad, które zazwyczaj lubiły dominować nad
wątpliwymi zaletami. Kibice tego nie dostrzegali. Zazwyczaj decydowali się na
dwie skrajności. Kochali go lub nienawidzili. Wszystko to na tle sportowym.
Nikt z nich przecież nie miał okazji poznać prawdziwego Paula. Nie zapowiadało
się, by w najbliższym czasie cokolwiek w tej kwestii miało ulec zmianie.
Wywiady oraz oficjalne imprezy z kibicami nie były dla niego. Czuł się
skrępowany udając kogoś, kim przecież nie jest. Wady lubiły ujawniać się dość
często na boisku. Gestykulował zawzięcie i przeklinał, gdy coś nie szło po jego
myśli. Bywał wybuchowy, chociaż starał panować się panować nad sobą. Jednakże w
jakich kategoriach rozpatrywać jego nieumiejętność mówienia o prawdziwych
uczuciach? Nie można określić tego jednoznacznie jako wada. Dzięki temu nie
zranił jeszcze Mirelli. Odwlekał w czasie to, co nieuniknione.
Myślał, że uczucie się wypaliło. Od jakiegoś
czasu przebywał w Rzeszowie. Celowo szukał powodów, dla których nie mógł
przylecieć do Werony. Unikał dziewczyny, w której zakochał się kiedyś od
pierwszego wejrzenia. Po przyjeździe do Polski oraz kilku imprezach zaczął
poważnie rozważać, czy ten związek ma jeszcze sens. Poznał teraz inne Polki,
które urodą niejednokrotnie były w stanie dorównać Dobrowolskiej. Spędzał z
nimi jedną, czasem dwie noce i tyle. Na samym początku znajomości sprawę
stawiał jasno - zero zobowiązań. Im to odpowiadało. Nie protestowały, a jedynie
wiły się z rozkoszy w jego ramionach.
Czy
jednak mógł zapomnieć o kimś, kto jakiś czas zajmował jego myśli oraz gościł w
sercu? Kochał ją. Teraz mówił o tym uczuciu w czasie przeszłym, ale jeszcze
jakiś czas temu nie wyobrażał sobie, by kiedykolwiek mogli się rozstać.
Przychodziły dni, gdy przez dwadzieścia trzy godziny myślał o tym, jak bardzo
są do siebie niedopasowani. I wtedy przychodziła ta dwudziesta czwarta, kiedy
wszystko układało się idealnie, a on zdawał sobie sprawę, iż przez cały dzień
to właśnie Mira zajmowała jego myśli.
-
Paul, jestem trochę zmęczona. – Rozmyślania Amerykanina przerwał słodki głos
blondynki. – Skoro jesteście już po treningu, to może pojedziemy do domu?
Wzdrygnął się ledwo zauważalnie. Jego
mieszkanie już nazwała ich wspólnym domem.
Dopiero po chwili uświadomił sobie, iż zabranie tam Mirelli nie będzie
najlepszym rozwiązaniem. Od dłuższego czasu nie miał chwili na zrobienie
porządku i z całą pewnością dziewczyna znajdzie elementy damskiej bielizny. Jak
wtedy się wytłumaczy? Lotman nerwowo zagryzł dolną wargę, myśląc intensywnie
nad jakąś wymówką. W kłamstwach doszedł do wprawy, więc nie powinien mieć z tym
większego problemu.
-
Może jednak przenocujesz dzisiaj u Maćka? Raczej nie będzie mieć nic przeciwko.
– Paul spojrzał błagalnie w stronę Dobrowolskiego. - Prawda?
-
Normalnie bym się zgodził, ale moja córka ma zatrucie pokarmowe i potrzeba jej
spokoju. Poza tym Mira by się tylko męczyła.
-
W takim razie zapraszam do siebie – odezwał się Achrem, w dalszym ciągu z
obojętnym wyrazem twarzy. – Sypialnia gościnna jest wolna, a ty – skierował
spojrzenie na Amerykanina – będziesz mieć czas na doprowadzenie mieszkania do
porządku.
-
Paul, dobrze wiesz, że bałagan mi nie przeszkadza.
-
Ale chciałbym pokazać się z jak najlepszej strony. – Siatkarz nachylił się, by
delikatnie musnąć wargi dziewczyny. – Pojedź z Alkiem, a jutro rano po ciebie
wpadnę.
Westchnęła cicho. Paul zachowywał się
dziwnie. Kiedyś nie mogli bez siebie żyć. Ledwo udawało im się przetrwać kilka
dni rozłąki. A później? Później wszystko uległo zmianie. Oddalał się od niej.
Czuła to każdą komórką swojego ciała. Próbowała walczyć o ten związek. Właśnie
dlatego przyleciała do Rzeszowa. Miała nadzieję, że jednak coś się zmieniło.
Zamiast tego zastała zwykłą obojętność oraz kretyńskie wymówki, które tylko
jedno mogły oznaczać. Nie chciała o tym myśleć. Nie teraz, kiedy próbowała
wierzyć w coś, co zdawało się być jedynie czystą fikcją.
-
Daj mi jeszcze dwadzieścia minut – poprosił Achrem, uśmiechając się czarująco
po raz pierwszy od chwili, gdy Mira pojawiła się na hali. – Możesz poczekać
tutaj.
Dobrowolska skinęła głową i skierowała
się w stronę trybun. Nie spodziewała się nawet, iż Paul podąży za nią. Tak się
nie stało. Oczywiście. Pogrążony w rozmowie z kolegami z zespołu udał się do
szatni. I pomyśleć, że kiedyś to właśnie jemu zależało.
Tego dnia spędziła w uczelnianej bibliotece zdecydowanie
więcej czasu niż planowała. Nie miała innego wyjścia. Ostatnimi czasy
zdecydowanie zbyt dużo wolnych chwil poświęcała na włóczenie się po mieście,
kiedy powinna siedzieć nad referatami. Zaliczenie pierwszego semestru zbliżało
się wielkimi krokami, a ona nie czuła się ani trochę przygotowana.
Słońce już dawno zdążyło schować się za horyzontem.
Blondynka opatuliła swoją szyję szalikiem, by przypadkiem chłodne, zimowe
powietrze nie miało zbyt łatwego dostępu do jej ciała, a na dodatek zaczął
prószyć śnieg. Nie mogła pozwolić sobie teraz na przeziębienie lub coś jeszcze
gorszego. Zarzuciła na głowę kaptur, mrucząc przy tym niechętnie o powrotach w
środku nocy do domu. Co gorsza, miała do przejścia jeszcze trzy kilometry, a
żadnej taksówki, czy autobusu nie było w pobliżu.
- Może podwieźć? – Wieczorną
ciszę przerwał niski, męski głos. Dziewczyna drgnęła niespokojnie, gotowa
rzucić się do ucieczki.
- Nie, dziękuję – mruknęła,
idąc dalej.
Ręce schowała do
kieszeni bordowego płaszcza, który kupiła przed kilkoma dniami na wyprzedaży.
Zbiegła szybko po granitowych schodach, a następnie kierowała się wybrukowaną
uliczką w stronę majaczącego w oddali placu. Nie czuła się zbyt pewnie w tym
odludnym miejscu, a mężczyzna najwidoczniej nie chciał dać za wygraną. Wyraźnie
słyszała jego kroki. Starała się sięgnąć pamięcią do czasów szkoły średniej,
kiedy to spędzili jedną lekcję na oglądaniu filmów instruktażowych mówiących,
co robić w takiej sytuacji. Czasem lepiej się postawić. Pewność siebie przeraża
napastników. Mira zatrzymała się, a zielone tęczówki utkwiła w potencjalnym
napastniku. On również zamarł w bezruchu. Dla osoby postronnej sytuacja mogła
wyglądać dość zabawnie, ale serce blondynki za wszelką cenę pragnęło wyrwać się
z piersi.
- Czy masz jakiś problem? – Zapytała
starając się, by przypadkiem głos się nie załamał.
- Chcę podrzucić ciebie do domu
– odpowiedział mężczyzna niewinnym tonem. – W prawdzie zajęło mi trochę czasu
odkrycie twojej tożsamości oraz poznanie planu dnia…
- Kim ty do cholery jesteś? –
Tym razem zapomniała o opanowaniu swego głosu. – Prześladujesz mnie?!
- Tak bym tego nie nazwał –
zaśmiał się dźwięcznie, postępując krok do przodu. Wątłe światło ulicznej
latarni oświetliło jego twarz. Mało brakowało, a Mira krzyknęłaby cicho.
Przyłożyła dłoń do ust, by zdusić w sobie ten odruch. – Nie poznajesz mnie?
Przecież spotkaliśmy się w muzeum.
- Poznaję.
Odwróciła się na pięcie i ponownie ruszyła przed siebie. Nie
zaszła daleko, gdyż delikatny uścisk na ramieniu wystarczył, by ją zatrzymać.
- W takim razie pozwól się
odstawić do domu. Powinnaś wiedzieć, że nie zrobię tobie krzywdy.
- Powinnam wiedzieć? –
Prychnęła Dobrowolska, uśmiechając się przy tym ironicznie. – Niby skąd? Nie
mam zielonego pojęcia kim jesteś. Jedyna informacja dotycząca twojej osoby to
taka, że koneserem sztuki antycznej to ty raczej nigdy nie zostaniesz.
- Aż tak złe masz zdanie o
człowieku, którego ponoć nie znasz? – Mężczyzna uśmiechnął się zadziornie. – W
takim razie pozwól, że się przedstawię. Paul Lotman.
Dziewczyna patrzyła na wyciągniętą w jej stronę dłoń, by
wreszcie zdecydować się ją uścisnąć.
- Mirella Dobrowolska
Ich drugie spotkanie odbiegało daleko od romantycznego
ideału. Tak niewiele brakowało, by Mira posądziła Paula o bycie zboczeńcem lub
kimś znacznie gorszym. A jednak znalazł sposób na to, by trafić do jej serca, z
którego za wszelką cenę próbował teraz uciec.
~*~
Projekty. Miliony projektów powoli mnie wykańczają. Wyszłam dzisiaj o 8:30 z domu, wróciłam o 23. Słodko! Z tego właśnie powodu rozdziały będę dodawać co dwa tygodnie. Albo nawet rzadziej.
Myślę, że Paul ujrzy, ile stracił dopiero, kiedy pozwoli jej odejść. Nie potrzebnie ciągnie coś, co wg niego nie ma już racji bytu. Szkoda tylko, że Mirella ma odmienne zdanie...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Paul już podjął decyzję i nie kocha Mirelli, do tego ją zdradza i oszukuje. Teraz wypadało by się zachować jak mężczyzna i zakończyć ten niby związek!
OdpowiedzUsuńBiedna... Trzymaj się, wierzę, że wszystko pozaliczasz ;)
OdpowiedzUsuńCo do Lotmana to jednak nie jestem w stanie nazwać go skostniałym skurwysynem. :)
Spokojnie moja droga, wszystko pięknie pozaliczasz;) Dzisiaj miałam takie urwanie głowy,że myślałam,że wyzionę ducha ale wszystko już wraca do normy, u Ciebie te tak będzie;)
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału to ok, nie można kochac drugiej osoby na siłę. Jeśli uczucie się wypaliło i nie ma szans na uratowanie związku to najlepiej się rozstac ale Paul powinien miec choc odrobinę szacunku dla Mirelii i powiedziec jej wprost. Nikt nie zasługuje na takie traktowanie. Byc może Lotman z czasem zrozumie co stracił ale wtedy może byc juz za późno....
Paul źle postępuje. Powinien postawić sprawę jasno, tak by było najlepiej i może Mirella łatwiej by to zniosła. A tak On ja okłamuje, krzywdzi, a nawet daje nadzieje, ze może jednak da się uratować ich związek.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:*
Dlaczego Paul oszukuje Mirrele?? Cały czas się sili na jakieś uśmiechy czy pocałunki. Tylko ja się pytam po jaka cholerę?? Widać przecież, że uczucie pomiędzy nimi wygasło, przynajmniej ze strony Paula. Musi jej powiedzieć prawdę bo Mira się i tak wcześniej czy później dowie co jest grane.
OdpowiedzUsuńJak czytam o Alku u którego pojawiają się grzeszne myśli to diabelski uśmiech maluje się na mojej twarzy. Coś tutaj się święci a ja się z tego ciesze bo Achrema uwielbiam :)) Paul mam mieszane uczucia co do niego, widać że Mirella jest dla niego teraz problemem, a jego zachowanie względem jej osoby ciężko mi określić. Skoro chciał żyć inaczej i wyjechał do Rzeszowa by się od niej uwolnić to nie lepiej było zerwać a nie tkwić w czyś na co on nie widzi przyszłości. Cóż mi mówi że Mira bardzo się na im zawiedzie, ale może on zrobi coś i się zrehabilituje i zobaczy że o Mirellę warto zawalczyć
OdpowiedzUsuńLotman zachowuje się jak skończony idiota. Po co to ciągnąć? Tylko oboje się męczą. Oby dość szybko zrozumiał, co traci. A Alek jaki gościnny nagle ;D Cóż, prawda i tak wyjdzie na jaw, oby tylko źle się to nie skończyło. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na mój blog http://love-and-devotion.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńO ile po poprzednim rozdziale myślałam, że Paul po prostu nie jest pewnie swoich uczuć, to teraz mam wrażenie, że on po prostu jej nie kocha. Co jest dla mnie zaskakujące. Czy on naprawdę od początku miał poczucie, że do siebie nie pasują z Mirellą? Bo jeśli tak, to ten związek nigdy nie miał sensu. Szkoda tylko, że Mira wyczuła, że coś jest nie tak. Wiem, że jej zależy na Lotmanie i że go kocha, ale będę kibicować Alkowi. Wydaje mi się, że on też przeżył jakiś zawód. To zdanie o ukrywaniu emocji jest takie... dobitne. On coś skrywa, jestem pewna.
OdpowiedzUsuńHej, zostałaś nominowana przeze mnie do Liebster Award :)
OdpowiedzUsuńpo więcej szczegółów zapraszam do siebie :) http://volleyball-in-my-life.blogspot.com/p/blog-page_26.html
Pozdrawiam :D