Mój
stan to nie tylko to, co widzicie w moim ciele, ale to, co dzieje się w mojej
duszy.
Drobna
blondynka, opatulona szczelnie grubym szalikiem oraz ukryta pod wełnianą czapką
oraz ciepłym, zimowym płaszczem, przemierzała ulice rodzinnego miasta. Chociaż
ostatni raz była tutaj przed dwoma laty – niewiele się zmieniło. To był
zdecydowanie zbyt krótki odstęp czasu by wymagać, aby władze miasta podjęły
jakieś radykalne kroki w celu upiększenia go. A nawet jeśli odpowiednie
zalecenia zostały wydane, to efekt był marny i raczej niezauważalny.
Przynajmniej dla niej. Rodowitej rzeszowianki, która po kilku latach spędzonych
poza granicami kraju miała wreszcie okazję powrócić na tak zwane stare śmieci. Nie do końca z własnej
woli. Zwyczajnie miała dość życia w związku na odległość, który powoli stawał
się fikcją. Musiała zacząć działać. Nie mogła stracić swojej jedynej oraz
prawdziwej miłości.
Uśmiechnęła się niezauważalnie. Na
końcu ulicy majaczył budynek, do którego zmierzała wraz z ciężką walizką. Dość
trudno taszczyło się ją przez zaśnieżone oraz skute lodem ulice. Niestety
ostatnie pieniądze wydała na gorącą kawę zapominając zupełnie, że w portfelu
nie ma ani jednej złotówki, a jedynie euro. Konto w banku posiadała również w
tej walucie. Musiała radzić sobie sama. Nie było to zbyt duże wyzwanie.
Przecież już od najmłodszych lat stawiano przed nią różne wyzwania, którym
musiała jakoś podołać. Do Włoch wyjechała praktycznie bez znajomości języka.
Miała tam jedynie studiować. Kto by pomyślał, że przy okazji odnajdzie również
miłość, która sprowadzi ją z powrotem do Polski?
Od trzech lat unikała ojczyzny jak
ognia. Przez całe życie marzyła o tym, by uwolnić się od zbyt ambitnych
rodziców oraz szarej, zwykłej codzienności. Trafiła się możliwość wyjazdu do
Werony, na miejscową uczelnię. Taką ofertę złożono jedynie pięciu maturzystom w
całej Polsce. Mirella w dalszym ciągu zastanawiała się, dlaczego to właśnie jej
przypadł ten zaszczyt. Podjęcie decyzji wcale nie było trudne. Natychmiast
wyraziła zainteresowanie ofertą i już po trzech miesiącach znalazła się we
włoskiej Weronie. Pozostawiła w Polsce rodzinę oraz chłopaka, z którym nie
miała zbyt wielu wspólnych tematów. Ona – mądra, dobrze wykształcona, miła,
uprzejma. On – typowy dzieciak ulicy, źle wychowany, łażący w dresach. Ktoś
mógłby się zapytać: co Mirella robiła z kimś takim? Lubiła wyzwania oraz niepokorne
charaktery. Po części również umawiała się z nim na złość rodzicom. Poważnego
uczucia w tym związku nigdy nie było.
W innym świecie odnalazła się bez
problemu. Pokochała Weronę i po kilku dniach spędzonych w tym mieście
stwierdziła, że nigdy już nie wróci do Polski. Częściowo zerwała kontakt ze
swoją rodziną uparcie twierdząc, iż wyjdzie jej to na dobre. Nie tęskniła.
Przez dwa miesiące robiła wszystko, by nauczyć się języka. Miała jedynie
podstawy, które na studiach mogły okazać się niewystarczające. Ba, było to
prawie pewne! Wszystkie zajęcia prowadzone miały być w języku włoskim. Chcąc
nie chcąc, musiała spędzać każdy dzień nad książkami oraz przed komputerem, na
którym wgranych miała kilkanaście programów do nauki. Już po pierwszych dniach
na uczelni widziała efekty. W przeciwieństwie do swoich kolegów z zagranicy –
nie miała problemu ze zrozumieniem wykładowców.
Od zawsze blondynka była miłośniczką
kultury włoskiej. Nikogo więc nie powinien dziwić fakt, iż zdecydowała się
studiować filologię z elementami kultury tego właśnie kraju. Przez wykładowców
zachęcana była do zwiedzenia miejscowych zabytków oraz muzeów.
Stała
przed drzwiami prowadzącymi do muzeum rzeźby kamiennej. Było to już kolejne
podejście Mirelli do tego miejsca. Zdecydowanie bardziej wolała długie spacery
uliczkami starego, zabytkowego miasta. Aparat cyfrowy był praktycznie
nieodłącznym elementem jej ekwipunku. Będąc w tak cudownym miejscu grzechem
byłoby nie zrobienie przynajmniej stu zdjęć dziennie. Teraz miała dać się
zamknąć w czterech ścianach jakiegoś budynku, gdzie znajdują się same rzeźby.
Była zwolenniczką malarstwa, które mocno pobudzało wyobraźnię dziewczyny.
Rzeźby były nudne. Wykonane z kamienia nie ukazywały według niej żadnych
emocji. Starała się doceniać piękno oraz kunszt, ale w dalszym ciągu nie
odnajdywała się w tej dziedzinie.
Podeszła do kasy, zakupiła bilet oraz zapewniła ochroniarzy,
iż nie będzie robić zdjęć. Kolejna z wielu wad, jakimi cechowały się muzea.
Chcąc uwiecznić wątpliwe piękno kamiennych figur, musiałaby zapłacić o
kilkanaście euro więcej. Jako studentka świadoma była, iż musi oszczędzać.
Nie minęło pół godziny, gdy zobaczyła już prawie wszystko. W
dalszym ciągu nie zmieniła zdania na temat rzeźb. Nudne, nie pobudzające
wyobraźni. Mimo wszystko żałowała, że nie może zrobić chociaż kilku zdjęć.
Ochroniarze nieustannie obserwowali młodą Polkę, a podpaść im mogłoby się
okazać całkiem nieprzyjemnym rozwiązaniem. Na ogół lubiła z ludźmi żyć w
zgodzie.
Już miała wychodzić, gdy jej uwagę przykuła grupka mężczyzn.
Wysocy, zupełnie niezainteresowani tym, co mówi młoda przewodniczka. Starała
się przekazać wiedzę na temat jakiegoś rzeźbiarskiego dzieła, ale myśli tych
wielkoludów zajęte były czymś zupełnie innym. Zaciekawiona brunetka podeszła po
cichu, chowając się przy tym za jedną z figur. Tego dnia przecież wejścia dla
grup zorganizowanych były zabronione. Czym oni zasłużyli sobie na ten wyjątek?
Zauważyła, że wszyscy mają na sobie te same bluzy. Wyszyty był na nich
charakterystyczny herb. Już miała mu się uważniej przyjrzeć, gdy za plecami
rozległ się męski głos.
- Czy pani nas szpieguje? –
Zapytał ciemnowłosy, opierając się nonszalancko o białą ścianę. Dziewczyna
podskoczyła w miejscu, o mały włos nie wypuszczając z ręki mapy obiektu.
Musiała przy tym stłumić okrzyk przerażenia.
- Nie, ja tylko… - brunetka
westchnęła cicho zdając sobie sprawę, w jak kiepskim położeniu się znalazła. –
To nic takiego. Już sobie idę.
Chciała się odwrócić na pięcie i – z czerwonymi rumieńcami
na policzkach – odejść, ale dłoń mężczyzny skutecznie jej to uniemożliwiła.
Przyciągnął dziewczynę do siebie. Jego oczy świdrowały Mirellę na wskroś. Czuła
się dziwnie, a serce mimowolnie przyspieszyło. Nerwowo zagryzła dolną wargę,
patrząc w ciemne tęczówki nieznajomego. Aby tego dokonać, musiała zadrzeć
wysoko głowę. Została obdarzona przez Boga całkiem niezłą sylwetką, ładną
buzią, ale niestety poskąpił jej wzrostu. Miała zaledwie metr sześćdziesiąt. A
on? Pewnie ze dwa lub więcej.
- Poczekaj, zostaw mi chociaż
swój numer telefonu – odezwał się uwodzicielskim tonem. Problem polegał na tym,
że przez jego spojrzenie zupełnie zapomniała jakie dokładnie cyfry wchodziły w
skład tego numeru.
- Ja… eee… - zaczęła się jąkać,
wyswobadzając nadgarstek z delikatnego uścisku mężczyzny. – Przepraszam!
Uśmiechnęła się na wspomnienie ich
pierwszego spotkania. Już wtedy połączyła ich jakaś niewidzialna nić
porozumienia. W powietrzu dało się wyczuć tą niesamowitą chemię, która z czasem
przerodziła się w prawdziwe uczucie. Nie było ono idealne, a sam związek miał
całkiem sporo wad, ale starali się wspólnie je przezwyciężać.
Blondynka dotarła pod drzwi
rzeszowskiej hali sportowej, dysząc przy tym ciężko. Posłała walizce wściekłe
spojrzenie. Nie przypuszczała nawet, że przez nią będzie mieć tak wielkie
problemy z przedostaniem się z punktu A do punktu B. Nie przewidziała również,
że miasto przykryte będzie grubą warstwą śniegu. Buty na koturnie zdecydowanie
nie nadawały się na taką podróż. Teraz jednak mogła zignorować te wszystkie
niedogodności. Dotarła do celu. Unormowała oddech i zdecydowanym ruchem
szarpnęła za drzwi, które ustąpiły bez większego problemu. Ciepłe powietrze
owionęło jej sylwetkę jednym podmuchem. Wzdrygnęła się. Tak znaczne różnice
temperatur są przecież szkodliwe dla zdrowia. Powinni wiedzieć o tym wszyscy,
którzy chcą dla sportowców trenujących na hali jak najlepiej. Pouczanie nie
było jednak nadrzędnym celem wizyty Mirelli w tym miejscu. Rozejrzała się
dookoła w poszukiwaniu jakiegoś punktu odniesienia. W którą stronę się udać?
Nerwowo przestąpiła z nogi na nogę. Po krótkiej chwili do uszu dotarły śmiechy
oraz odgłosy rozmowy. Ponownie chwyciła rączkę walizki i ruszyła w stronę
głównej hali. Malinowe usta wygięły się w radosnym uśmiechu. Głęboko wierzyła,
że niespodzianka będzie udana. Przecież uwielbiała zaskakiwać i on doskonale o
tym wiedział.
Siedział na parkiecie, próbując
uspokoić oddech. Trener jak zwykle nie znał litości i musieli dać z siebie na
treningu wszystko. Ściemnianie nie wchodziło w grę. Kto się obijał – nie miał
szans na znalezienie się w meczowej szóstce. A to przecież spełnienie marzeń
każdego siatkarza! Nie mówiąc już o tym, by grać w tak cudownym zespole, jakim
jest Asseco Resovia. On mógł spełnić swoje marzenia. Ciężko pracował przez
wiele lat, by zasłużyć na opinię dobrego przyjmującego. W prawdzie określenie dobry było stanowczo poniżej jego
oczekiwań, ale przynajmniej dzięki temu miał mobilizację do dalszych starań
podczas treningu.
-
O stary, ta laska jest całkiem niezła.
Rozmyślania
Paula przerwało delikatne szturchnięcie w ramię oraz głos kapitana zespołu.
Przewrócił oczami. Nie rozumiał jego systemu wartości. Przecież miał żonę oraz
dwójkę fantastycznych dzieci. Dlaczego w dalszym ciągu oglądał się za pięknymi
kobietami? Powinien doceniać to, co ma. W przeciwieństwie do Lotmana, którego
dziewczyna przecież od roku przebywała w Weronie. Związki na odległość przecież
nie mają szansy. Nic dziwnego, że od jakiegoś czasu nie potrafili się ze sobą
dogadać. Nawet podczas tych krótkich rozmów przez Skype. Ciągle mieli do siebie pretensje o sprawy, które zdawały się
być zakończone już dawno. W ich nieidealnym związku nigdy nie brakowało
uczucia. Już podczas pierwszego spotkania połączeni zostali niewidzialną nicią
porozumienia, która powoli była zrywana przez dzielące ich kilometry. Czy
żałował? Z dnia na dzień coraz mniej. W Polsce spotkał się z zupełnie inną
rzeczywistością. Poznał nowych ludzi, z którymi uwielbiał spędzać wieczory
przed telewizorem oraz miską popcornu w ręku. Razem z nowymi znajomymi włóczył
się w wolne dni po klubach, gdzie bez większych wyrzutów sumienia mógł podrywać
piękne kobiety. Bo czy to możliwe, aby Mirella zachowywała się inaczej?
Dziewczyna była przebojowa i podczas pierwszego roku ich znajomości praktycznie
nie było wieczora, gdy nie chciała wyrwać się na jakąś imprezę. Dość często
wracała z niej w stanie wskazującym na mocne upojenie alkoholowe. Ale mimo
wszystko ją kochał. No właśnie… dlaczego nie potrafił określić swoich uczuć
względem dziewczyny w czasie teraźniejszym? Kochał ją kiedyś, ale czy kocha
teraz?
Leniwie
przesunął czekoladowe tęczówki na dziewczynę, która wzbudziła taką sensację
wśród zawodników rzeszowskiej drużyny. Długie nogi, szczupła sylwetka ukryta
pod zimowym płaszczem, blond włosy rozpuszczone i w nieładzie opadające na
ramiona. Rozmawiała właśnie z Maćkiem. Po chwili rzuciła się na jego szyję,
śmiejąc się przy tym radośnie.
-
Nasz Maciek wyrwał całkiem niezłą sztukę – zauważył Nowakowski, przechodząc do
pozycji siedzącej. Paul prychnął cicho, zrywając się z miejsca.
-
Nikogo nie wyrwał, idioto. To jego kuzynka i m o j a – specjalnie zaakcentował
to słowo – dziewczyna.
-
To ty masz dziewczynę? – Achrem z zakłopotaniem podrapał się po głowie. – Jakoś
nigdy o niej nie wspominałeś.
- Ale ona nie musi o tym wiedzieć – warknął Lotman, by
po chwili uśmiechnąć się sztucznie. Po głowie krążyło mu tylko jedno pytanie: Mira, co ty tutaj do cholery robisz?!
~*~
Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku! :)
to ... to jest dobre!
OdpowiedzUsuńKurcze po opisie Werony rozmarzyłam się a moja dusza krzyczała ja też tak chcę. Nie zdziwiło mnie rozważanie Paula że kochał Mirellę kiedyś a teraz sam nie wie czy dalej tak jest. Często tak mamy ze przez dość długo kres czasu kochamy to co kiedyś pokochaliśmy w ludziach, a gdy nadchodzi kolejne spotkanie czar rozmywa się i dostrzegamy ze to co pokochaliśmy już nie istnieje. Mam nadzieję że z nimi tak nie będzie. Ale podejrzewam ze ich wspólne początki na rzeszowskiej ziemi mogą być trudne. Opis Achrema mnie rozbawił bo na żywo to totalne przeciwieństwo :)
OdpowiedzUsuńLubię to. : )
OdpowiedzUsuńOjoj, Paul chyba nie jest zbyt zadowolony z wizyty Miry. A to bardzo niedobrze. Ale zapowiada się ciekawie. :)
OdpowiedzUsuńto było genialne wiesz?
OdpowiedzUsuńteż chce do Włoch, do Werony. kurde Romek z Julką mi się przypomnieli -.- i moja głupia polonistka. -.-
a Paul to chyba ma jakieś wątpliwości co do miłości. tyle, że ja mu si,ę nie dziwię. związek na odległość to trudna rzecz.
Alek jaki pies na baby hahaha :d nie pomyślałabym .
czekam na następny. pozdrawiam. Szczęśliwego, siatkarskiego Nowego Roku :*
Jak widać niespodzianka chyba nie do końca udana,no,ale wierzę, że jej przyjazd chociaż trochę naprawi ich stosunki. Właściwie to muszę przyznać, że się zaczyna interesująco...
OdpowiedzUsuńZdecydowanie będę śledzić tę historię :) I plus za bohatera. Oj Paul ma coś na sumieniu, nieładnie ;D Oby ten przyjazd poprawił ich relacje. Zaczyna się strasznie ciekawie, czekam na następny rozdział ;>
OdpowiedzUsuńMira dość nagle zdecydowała się na powrót do Polski, ale nie koniecznie z tego faktu jest zadowolony Paul. Mam nadzieje, że uda im się uratować ich związek. Przynajmniej muszą próbować ratować to co jeszcze zostało, a niestety dzielące ich kilometry wiele po między nimi popsuły.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:*
Czyżby Paul był niezbyt entuzjastycznie nastawiony do powrotu Mirelli?? Ma wątpilwości czy ja kocha?? Jak je ma to pewnie uczucie troszkę osłabło.
OdpowiedzUsuńPaul niepewny swoich uczuć? Nie dziwię mu się, w końcu związek na odległość to nie lada wyznanie. Ale być może Mira przypomni mu, dlaczego połączyło ich coś tak wyjątkowego. :)
OdpowiedzUsuńNo nieźle. Mirella (swoją drogą okropne imię, ale nie szczęście tylko imię :D) wraca do Polski z którą nie wiąże jej nic szczególnego poza złymi wspomnieniami destrukcyjnych rodziców, żeby być z Paulem. I widać, że ona go dalej kocha. Przeciez gdyby było inaczej, nie zadawałaby sobie trudu powrotu. A Paul... Niezły kwas się zrobił. Ciekawa jestem jak szybko wyjdzie na jaw jego drugie, rzeszowskie życie. Bo jestem pewna, że wcześniej czy później Mirella pozna prawdę. No i rozwaliło mnie, że Alek i Pit tak powierzchownie oceniają Mirę. To w ogóle do nich nie pasuje :D
OdpowiedzUsuńNie dziwię się że uczucie między Mirella a Paulem nie jest już tak silne jak kiedy żyli obok siebie, gdyż związki na odległość są trudne. Zdziwiła mnie reakcja końcowa siatkarza powinien się cieszyć z przyjazdu ukochanej a on raczej jest niezadowolony.
OdpowiedzUsuńBardzo nietypowo się zaczyna... bardzo mnie zaintrygowały postacie głównych bohaterów... na pewno będę wpadać i czytać na bieżąco :) tymczasem ja zapraszam do mnie http://wont-you-just-give-it-up.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńŚwietne, czekam na dalszy ciąg.
OdpowiedzUsuńzapraszam : http://lonesome-tears-in-my-eyes.blogspot.com/
Nic konstruktywnego nie jestem w stanie napisać, powód nieznany.
OdpowiedzUsuńMoże później coś napiszę, w każdym bądź razie przeczytałam i jest to cholernie dobre.
Zapowiada się bardzo ciekawie:) Mirella postanowiła wrócic do kraju ratowac swój związek a z tego co widzę Lotman jakoś nie jest zachwycony jej widokiem. No cóż zobaczymy co dalej z tego wyniknie a tymczasem pędzę się wpisac do informowanych;)
OdpowiedzUsuńNo wciągnęło mnie. Nie powiem że nie i jestem ciekawa dalszych losów bohaterów. Piszesz naprawdę w bardzo interesujący sposób :)
OdpowiedzUsuńhttp://inspirato.blog.onet.pl/
świetny
OdpowiedzUsuń